Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 lutego 2019

Grubosz, czyli drzewko szczęścia

Grubosz to roślina, która nie wymaga szczególnych zabiegów pielęgnacyjnych. Coś dla mnie!


"Lepiej zapomnieć o podlaniu grubosza, niż robić to za często". Zapamiętam! Dostęp do światła mobilizuje "drzewko" do wzrostu, lecz zbyt ostre słońce może uszkodzić roślinę. Poza tym "drzewko szczęścia" rośnie dość wolno, dlatego nie ma co się martwić, gdy nie zauważamy wielkich postępów w tej kwestii. Dobrze wiedzieć!

Grubosz wymaga przycinania. Ja tego jeszcze nie robiłam, bo moje okazy są niewielkie (siedzą zresztą razem w jednej doniczce).  Jednak w przyszłości przycinaniem formujemy kształt rośliny oraz przyczynamy się do zagęszczenia liści. 







wtorek, 5 lutego 2019

Aloes na parapecie

Kolejny okaz z mojej hodowli. Skromnje to skromnej, ale mojej 😉

Niewiele roślin uprawianych w mieszkaniu posiada tak cenne właściwości lecznicze

Aloes drzewiasty (łac. Aloe arborescens) lub rzadziej spotykany aloes zwyczajny (łac. Aloe vera) posiadają sztywne, zielone, ząbkowane na brzegach liście. Zawierają one w sobie bardzo cenny, galaretowaty miąższ, bogaty m.in. w witaminy A, C, E i z grupy B, sole mineralne (m.in. potas, wapń, magnez, fosfor), kwasy organiczne i inne dobra. Dzięki takiemu bogactwu składników, miąższ aloesu wykazuje właściwości bakteriobójcze, regenerujące błonę śluzową i skórę, przeciwzapalne oraz pobudzające układ odpornościowy. 

Właściwości lecznicze aloesu posiada głównie miąższ, ale też sok. Osobiście najczęściej wykorzystuję aloes do leczenia chorób skóry (m.in. przy trudno gojących się ranach czy jakichś pryszczach). Roślinę tę wykorzystuje się także do leczenia chorób układu pokarmowego czy łagodzenia stanów zapalnych jamy ustnej i gardła. Właściwości odżywcze i regenerujące aloesu, wykorzystywane są również w licznych kosmetykach, np. kremach do rąk.

Uprawa aloesu opiera się przede wszystkim na zapewnieniu roślinie dużo światła. Poza tym, choć nie jest kaktusem, aloes należy do sukulentów, czyli nie lubi nadmiaru wody! Uff, roślina dla mnie 😉 Jeśli nie jest nadmiernie podlewany (nie jest!), z reguły nie choruje i nie wymaga żadnych szczególnych zabiegów pielęgnacyjnych. Roślina idealna!

Na moim parapecie prezentuje się tak:




poniedziałek, 21 stycznia 2019

Moje kwiatki - Kalanchoe

Posiadam niewielką kolekcję kwiatów doniczkowych


Początkowo obawiałam się, że wszystkie padną. Miałam złe podejście, złe nastawienie. Po przemyśleniu sprawy, dałam sobie, a właściwie nam szansę. Jest zima, kwiaty muszą przetrwać zimne szyby, gorące grzejniki, suche powietrze. Wiosną zaczną rosnąć w oczach. Na to liczę 😀

Temat moich kwiatków doniczkowych zaczęłam od pokrzywy doniczkowej. Dziś czas na kolejny okaz.

Kwiatek ze zdjęć - Kalanchoe, jest dowodem na to, że nawet zimą kwiaty rosną. Obcięłam mu wszystkie gałązki, stary był, wykręcony. Odnóżki puściły korzenie i posadziłam je w innej doniczce (pierwsze zdjęcie). Bazę zostawiłam, miałam później wyrzucić, ale stał sobie grzecznie, nikomu nie wadząc i zaczął wypuszczać listki. Rośnie sobie. Fajnie. 

Kilka słów o Kalanchoe.  To popularna roślina doniczkowa, która posiada długo utrzymujące się kwiaty. W sprzedaży dostępnych jest wiele odmian o różnych barwach kwiatów (ja mam białą). Wiele osób - niesłusznie - traktuje kalanchoe jak roślinę jednoroczną i pozbywa się jej po przekwitnięciu. Mój przykład pokazuje, że roślina ta kwitnie wiele lat (tę mam już 2 lata) i choć z czasem traci swój ładny wygląd, są sposoby by długo cieszyły oko. Co ważne, kwiat ten może kwitnąć w różnych porach roku, także zimą. Mój kwiatek kwitł kilka razy w roku, co zawsze sprawiało mi radość.

Istotne, aby być ostrożnym z podlewaniem.  Ponoć kalanchoe łatwo gnije i rozwija się na niej mączniak (wtedy te części trzeba szybko odciąć i wyrzucić). Jednak ja jestem typem, u którego zalanie kwiatków nie grozi. Raczej przesuszenie. Więc podlewam je - no dobra, staram się je podlewać - w miarę regularnie, aby nie miały "pustyni" w doniczce.  Samą siebie tłumaczę tym, że kalanchoe jest rośliną niewymagającą i ma małe zapotrzebowanie na wodę, gdyż magazynuje ją w swoich grubych, lekko ząbkowanych liściach. Więc utrzymuję ją przy życiu, zresztą zgodnie z zaleceniami, nie przelewając jej 😉 Aha, roślina ta nie lubi zraszania. U mnie to jej nie grozi, ale zapiszę tę informację dla potomnych. 

Tak wyglądają odnóżki, które obcięłam od bazy:




A tak wygląda "baza", którą chciałam wyrzucić, a ona wypuściła listki i sobie grzecznie rośnie:





Mało tego, będzie kwitnąć!!



Także nie taki straszny ze mnie hodowca, he he. Mam nadzieję, że kwiatkom jest u mnie dobrze i wszystkie będą zdrowo rosły. Czego sobie i Wam życzę!

sobota, 19 stycznia 2019

Koleus - pokrzywa w doniczce

Uwielbiam pokrzywę w każdej postaci.


Cenię ją przede wszystkim za walory lecznicze i odżywcze. Jest bogatym źródłem witamin i soli mineralnych. Działa wzmacniająco na organizm - razem z Juniorem pijemy "zieloną herbatkę" z miodem. Wykorzystuję ją także w "produkcji" moich kosmetyków (płukanki do włosów przetłuszczających się). Zalet pokrzywy jest całe mnóstwo. Kiedyś jeszcze o tym napiszę.

Przypadek sprawił, że stałam się posiadaczką także pokrzywy w doniczce (dzięki Mamo). Koleus, czyli kolorowa pokrzywa do doniczki i ogrodu, rozgościła się na moim parapecie i ma się całkiem dobrze. 





Pokrzywy ozdobne kojarzyły mi się raczej z wersją zielono-bordową, ale po wczytaniu się w temat okazuje się, że ta moja jest z tej samej rodziny 😉 Ponoć jest to roślina bardzo wymagająca, jednak nie mogę się z tym zgodzić.  Słońce, ciepło i wilgoć - tego potrzebują. Słoneczne miejsce zapewnia im prawidłowy rozwój, inaczej się wyciągają i tracą ubarwienie. U mnie z tym słońcem trochę słabo, szczególnie o tej porze roku, a pokrzywa ma się nieźle. Ciepło mają, a wilgoć.. hmm wtedy, kiedy je podleję 😉😋 Oczywiście zalać ich nie można, bo wtedy zgniją. To, że coś im dolega, można się zorientować po stanie ogólnym rośliny. Mój koleus czasami traci dolne listki, które wcześniej żółkną. Myślę, że jest to spowodowane niedostateczną wilgotnością (obiecuję poprawę!).

Koleusy kwiną - ja jeszcze tego nie widziałam. Jednak gdy tego doczekam, to wiem, że należy te kwiaty usuwać! Bowiem osłabiają całą roślinę, jej wzrost słabnie i ogólnie pokrzywa traci na wyglądzie. Póki co będę dbać o to, by moje doniczkowa pokrzywa miała się dobrze i cieszyła oko swoją soczystością ubarwienia liści.

Aha, mimo że jest to pokrzywa, to nie nadaje się do spożycia! Co prawda nie jest mega trucizną, ale posiada szkodliwe związki, no i w smaku też podobno jest niedobra, także nie próbujmy jej zjeść! Patrzmy na nią, ale obejdźmy się smakiem!

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Domowe zabawki

Po co kupujemy dzieciom zabawki? Bo ich potrzebują? Nie potrafią się bawić tym, co znajdą? Potrafią! I to jak!


Odkąd mam dzieci, ograniczam kupowanie zabawek do minimu. Serio. Gdy na świecie pojawił się mój pierwszy synek niejako z obowiązku kupiliśmy mu małego misia z Ikei za 5zł. Żeby coś miał na początek. Kolejne zabawki pojawiły się dopiero na pierwsze urodziny i święta - od dziadków i chrzestnych. Jako rodzice nie kupilismy mu nic, albo jakiś drobiazg, na pewno nic dużego ani drogiego.  Gdy urodziłam drugiego synka, schemat był taki sam. Nie kupujemy nic, jeśli nie musimy. Pierwszych świąt i tak nie będzie pamiętał, bawić się ma czym po starszym bracie.

W naszym domu pokoju dziecięcego na pewno nie można nazwać sklepem z zabawkami. Co prawda jest ich tam sporo, bo kilka świąt i urodzin za nami, ale bez przesady.

Mmoi dwaj synkowie uwielbiają zabawę wyposażeniem domowym, szczególnie kuchennym. Pierwszy syn -  tygodniami "gotował zupę" - normalny garnek, drewniana łyżka, czasami jakiś klocek wrzucony do środka i dziecko zajęte swoją pracą. Teraz takim zajęciem zainteresowany jest młodszy.

Cisza w pokoju zazwyczaj powinna nas zaalarmować. U nas oznacza najczęściej wyciąganie mokrych lub suchych chusteczek z chustecznika. Im więcej, tym lepiej.

Ciekawe jest też wywalanie spinaczy do prania z pudełka (poza okresem letnim spinacze trzymam w pudełku w szufladzie, do której drogę poznały dzieci i chętnie z niej korzystają).  Kolorowe, poręczne. Gdy któryś rodzic przypnie kilka sztuk do bluzki, jaka frajda z ich odpinania!

Zabawa pustą, plastikową butelką. Gdy dzieci raczkowały, nieco denerwowały się, że butelka im ucieka turlając się. Ale zawsze butelki wzbudzały zainteresowanie. Czasami coś do nich wrzucałam, żeby spotęgować efekt dźwiękowy. Później dzieci rozpoczęły próby ugryzienia butelki, szczególnie w okresie ząbkowania. 

Klucze. Wiem, wiem, siedlisko bakterii. Ale mój pęk kluczy jest odkażony przez śliniawki moich synków 😉

Na podwórku: patyki, liście, trawa. W zależności od wieku dziecka, moje chłopaki zawsze interesowały się "naturą" organoleptycznie. Nieraz za pomocą zmysłu smaku 😉😋 i  żyją! 

Poza tym dziecięca wyobraźnia pomoć nie zna granic (trochę się jej obawiam, ale nie martwię się na zapas).  Należy pamietać, że dziecko zainteresowane jest wszystkim, co je otacza. Będzie bawić się wszystkim, co mu pokażemy, choćby wodą w misce (wiem wiem, trochę ryzykowne). Wszystkie produkty z naszej kuchni dostarczają dzieciom wielozmysłowych wrażeń i ważnych informacji. Można je dotykać, przelewać, mieszać, oglądać, wąchać itd.  Psychologowie nie polecają zabawek grających i świecących, ale wiadomo, wszystko jest dla ludzi, więc dopóki zachowamy równowagę, wszystko jest w porządku. 

Jak pisze psycholog Maja Brzozowska-Brywczyńska: zabawką może być wszystko, a okazją do zabawy - dowolny moment.  Pamiętajmy o tym 😊

Niech ten wpis będzie pretekstem do zastanowienia się podczas zakupów prezentów pod choinkę 😉😊

wtorek, 11 grudnia 2018

Olejki eteryczne

Czym są olejki eteryczne? Jakie mają właściwości?


O olejkach trochę słyszałam, jednak nie wiedziałam dokładnie o co w tym wszystkim chodzi. W czasie, gdy zaczęłam zgłębiać temat naturalnych kosmetyków, niemal automatycznie olejki pojawiły się w tym towarzystwie.

Olejki eteryczne, jak podaje Encyklopedia opracowana przez Wydawnictwo Naukowe PWN z 2005r. (akurat taką mam pod ręką), to pachnące, oleiste produkty otrzymywane z surowców roślinnych w procesie destylacji z parą wodną lub przez prasowanie (wyciskanie) owocni owoców cytrusowych. W odróżnieniu od olejów, olejki eteryczne naniesione na bibułę odparowują całkowicie, nie pozostawiając tłustych plam (dobrze wiedzieć!). Olejki te są syntetyzowane przez ponad 1700 gatunków roślin!

Jakie właściwości mają olejki eteryczne? Oto niektóre przykłady tych, których sama używam:


Olejek mięty pieprzowej:
- ochłodzenie i orzeźwienie, np. wdychając głęboko pobudzamy swój umysł
- przy bólach głowy - kilka kropli mięty + kilka kropli lawendy wmasowane w skronie i tył szyi czyni cuda; nie wierzyłam, póki mi nie pomogło 😉 Uwaga! Unikać kontaktu z oczami!

Olejek lawendowy:
- ukojenie i relaks;
- łagodzi napięcia nerwowe, pomaga walczyć z bezsennością;
- w tym miejscu polecę produkty z Dworzyska (mają profil na fb i IG)! Olejki olejkami, ale lawendowy karmel, to dopiero poezja!

Olejek sosnowy:
- łagodzi infekcje górnych dróg oddechowych, kaszel
- orzeźwienie

Olejek drzewa herbacianego:
- pomoc dla skóry
- posiada właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybiczne

Olejek cytrynowy:
- czyszczenie i odświeżanie, np. dodając kilka kropli na ściereczkę, którą czyścisz blaty w kuchni
- odstrasza owady

Olejek waniliowy:
- pozytywnie wpływa na samopoczucie, 
- działa uspokajająco i relaksująco

Olejek cynamonowy z kory:
- posiada właściwości rozgrzewające i ściągające
- łagodzi stany zapalne

To oczywiście nie wszystkie olejki, jakie posiadam. Mam jeszcze kilka olejków kwiatowych (np. magnoliowy, konwaliowy). Zapewne będę też dokupować inne, aby wzbogacić swoje zbiory i móc wykorzystywać dobro, jakie niosą ze sobą olejki eteryczne. 

Jak ja używam olejków eterycznych?


* Najczęściej wykorzystuję je w tworzeniu kosmetyków, głównie pasty do mycia ciała.
* Olejki te są też moimi odświeżaczami powietrza (kilka kropelek olejku, u mnie mix kilku zapachów, na chusteczkę położoną na wyższej półce).
* Od niedawna to też pomoc przy bólach głowy, które niestety często mi dokuczają. 
* W planach mam też zakup nawilżacza powietrza/dyfuzora olejków eterycznych, bym mogła jeszcze bardziej wykorzystywać moc olejków.
* Jak dożyję i moje dzieci mi na to pozwolą, to kiedyś kilka kropli olejku dodam do kąpieli.


A jak jest u Was? Znacie olejki eteryczne? Jak je wykorzystujecie?


piątek, 7 grudnia 2018

Kwiaty doniczkowe

Zielony związek. Kwiaty doniczkowe i ja. 

Bardzo długo nie było nam razem dobrze. Odkąd wyprowadziłam się od rodziców (w domu których aż roi się od doniczek), w "moich" mieszkaniach jakieś kwiaty doniczkowe zawsze były. Tyle że ja nie umiałam, a może nie chciałam o nie dbać. Więc żyły sobie własnym życiem. Musiały mieć silną wolę walki a nawet życia, jeśli chciały istnieć na tym świecie. Oczywiście podlewałam je raz na jakiś czas, ale już o przesadzaniu czy nawożeniu nie było mowy.  Wychodziłam z założenia, że obustronnie się nie lubimy, nie mam "ręki" do kwiatów i dobrowolnie nie wchodziłam w posiadanie nowych roślin. 

Sytuacja się trochę zmieniła, gdy przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Po pierwsze było w nim więcej parapetów (we wcześniejszym, taki powiedzmy przystosowany do doniczek, był jeden parapet). Po drugie kilka osób przychodząc do nas po raz pierwszy obdarowało nas "doniczką", z czego byłam średnio zadowolona. Po trzecie, moja mama zadbała o to, żebym miała więcej kwiatków. Oczywiście poprosiłam o gatunki mało wymagające i odporne  na zaniedbania właściciela, czyli mnie. Skoro już ma  mnie uszczęśliwić tymi kwiatami, to niech przynajmniej trochę pożyją.  W sumie to nawet się ucieszyłam, jak kolejne białe doniczki (tak jak chciałam) pojawiały się przy oknie. Tyle że znowu dało o sobie znać moje złe podejście. Co prawda wszystkie kwiatki żyły, ale jakoś nie widać było w nich energii. Były, bo były.

Pewnego razu nastąpił przełom. W moim myśleniu przede wszystkim. Zaczęło się od zdjęć na IG (np. trzeciepietro) i Pintereście doniczkowych kwiatów w pięknych, takich starych doniczkach. Tu szybki przykład z "trzeciego piętra" właśnie:



Zaczęłam trochę czytać o takich doniczkach, jaki dobry wpływ mają na roślinki i zapaliła mi się lampeczka w głowie z myślą, że może to w takich doniczkach tkwi sekret?! Jakbym miała takie doniczki, to pewnie i moje kwiaty zaczęłyby rosnąć pełnią życia 😉 Nastąpiła akcja poszukiwawcza. Podczas najbliższej wizyty w domu dziadków, razem z mamą wyszperałyśmy takie cudne doniczki!



Nie pozostało już nic innego, jak poprzesadzać moje kwiaty i cieszyć się ich pięknym widokiem. Tak też zrobiłam. Kupiłam ziemię i powoli przesadziłam większość moich kwiatów. Prezentują się znakomicie! Postanowiłam bardziej o nie dbać. Nie zapominam regularnie ich podlewać, poprzestawiałam sukulenty na parapet bardziej słoneczny. Na razie daję im czas na przyzwyczajenie się. Z czasem może kupię jakąś odżywkę? Choć to raczej dopiero wiosną. Zima to czas wolnej wegetacji roślin, więc nie chcę im przeszkadzać. Postanowiłam też trochę się dokształcić w zielonej tematyce. W maminej biblioteczce podkradnę stosowną lekturę, po skończeniu której tajniki hodowli kwiatów doniczkowych będą już jasne i zrozumiałe. 










środa, 5 grudnia 2018

Nie umiem gotować?

Nie umiem dobrze gotować.

Jestem pewna, że gdyby A. docenił moje starania, to przez te wszystkie lata wyszkoliłabym się na mistrza w kuchni. Niestety pan mąż gotuje duużo lepiej, bez wisiłku, zawsze mu wszystko wychodzi pyszne, więc moje nieudolne próby zapisuję do listy "w tym też jestem słaba".

Ale, ale! Generalnie rzec ujmując, coś tam potrafię upichnić smacznego! Ba, innym też smakuje. Tyle że często jest tak, że jeśli już gotuję, to jem to głównie sama 😋 Bo pan mąż "nie ma ochoty", albo "bez mięsa to ja nie jem". To nie jedz, będzie więcej dla mnie 😁 Makarony mogłabym jeść a śniadanie, obiad i kolację. Wystarczy choćby odrobina szpinaku, cebula, czosnek, suszone pomidory i danie królowej gotowe. Proste, szybkie i smaczne, Tak lubię gotować i jeść.

Jednak fakt jest taki, że gdy ma się dla kogo gotować i jeszcze ten ktoś z przyjemnością to zjada, to oczywiście i starać się bardziej chce. Póki co gotuję głównie dla siebie i oczu mojej siostry, która mieszka za daleko, żeby to zjeść, ale robione przeze mnie zdjęcia jedzenia chętnie ogląda😘

A plate of creamy Tuscan chicken paired with thick tagliatelle, fresh basil, and a glass of chilled white wine.
Zdjęcie: Pinterest

Poza tym potrafię piec pyszne ciasta, które również pochłaniam w samotności. Co prawda dzieci czasami mi pomagają w konsumpcji, ale i bez nich sobię radzę. Z ogromną przyjemnością. Jestem łasuchem 😝💪 Zdjęcie poniżej to bułeczki mojego wykonania, żeby nie było! Wyszły bardzo smaczne.


Podsumowując: jednak trochę umiem gotować 😀 Tyle że nie mam dla kogo (dzieci nie należą do kategorii "zjem wszystko, co mi dadzą").  To nic, o siebie też trzeba dbać!

wtorek, 27 listopada 2018

Dobra mama

Czy jestem dobrą mamą? Dla swoich dzieci pewnie najlepszą na świecie, bo innej nie mają. He he!


A tak poważnie: nie wiem. Czasami mogę śmiało powiedzieć, że tak, bez wątpienia. Kocham ich nad życie. Zasypuję buziakami, przytulam, ściskam i często powtarzam, że kocham. Bawię się z nimi, raz chętniej, raz mniej. Dbam o nich, jak tylko potrafię. No i staram się. Naprawdę się staram. Żeby byli zdrowi, najedzeni, wyspani, dobrze ubrani (albo w ogóle ubrani), szczęsliwi!

Są jednak chwile, że nie daję rady. Wtedy krzyczę, złoszczę się, czasem "rzucę mięsem".  I wtedy dobrą mamą nie jestem. A może jednak jestem? Czy dobra mama nie może mieć gorszego dnia? Nie może krzyknąć? Płakać z bezsilności? Może!! Jasne, że może! Ba, nawet powinna. Inaczej można mieć wątpliwości, czy jest człowiekiem.

Należy przy tym pamiętać, że szczęśliwa mama, to szczęśliwe dzieci! Ja niestety czasami o tym zapominam. Pracuję nad sobą i staram się sama siebie uszczęśliwiać 😉

Moje sposoby na bycie szczęśliwą mamą:


1. Zakupy solo, choćby w Biedronce! Pamiętam moje pierwsze wyjście bez dziecka, właśnie do Biedry! Między półkami chyba latałam 😁
2. Manicure. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię mieć pomalowane paznokcie. Przede wszystkim dla mnie jest to ochrona przed obgryzaniem. Poza tym poprawia mi się nastrój, gdy mam ładne paznokcie. Kolor oczywiście też jest istotny! W zależności od "humoru", wybieram odpowiedni. Lubię czerwień, fuksję, róż i szarości. Rzadziej niebieskie, zielone. Nigdy (jeszcze) nie miałam białych ani czarnych. Jakiś specjalista pewnie mógłby zrobić analizę osobowości na podstawie wyborów koloru lakieru do paznokci 😋 No więc maluję sobie paznokcie (od ponad roku hybrydy) i jestem szczęśliwa.
3. Książki. Przeczytanie choćby kilku stron jest dla mnie wielką przyjemnością. Szczególnie, gdy lektura jest wciągająca i nie można się od niej oderwać.
4. Fb.  Wiadomo, że jest to złodziej czasu. Wiadomo, że przewija się wpisy bez końca. Mimo wszystko fajnie jest zorientować się co u kogo.
5. Instagram. Od zawsze uwielbiałam oglądać zdjęcia. Instagram to raj dla moich oczu. Choć staram się wyselekcjonować "Obserwowanych", to i tak ta liczba wciąż rośnie.
6. Wyjście z koleżanką. Na kawę, herbatę czy piwko. Ważne, żeby wyjść i się dobrze bawić. I nie dzwonić co chwila do domu, czy dzieci całe. Sprawdzania telefonu jakoś nie mogę się oduczyć, ale staram się przynajmniej ograniczyć to zerkanie 😃
7. Uczestniczenie w fajnych wydarzeniach. Co prawda nie jestem duszą towarzystwa i moje udzielanie się "w świecie" też trochę kuleje, ale co jakiś czas biorę udział w czymś ciekawym. Kilka dni temu brałam udział w wykładzie na temat właściwości olejków eterycznych (muszę wprowadzić w życie!). Wcześniej brałam udział w  warsztatach dotyczących naturalnych kosmetyków (do dziś robię pastę do mycia ciała, toniki, płukanki do włosów). Także naprawdę warto rozejrzeć się wokół i zobaczyć, co się dzieje ciekawego w naszej okolicy.
8. Wygadanie się. Gdy mi smutno, gdy mi źle, lubię się komuś wyżalić. Czasami jest to siostra na whatsapp'ie, czasami przyjaciółka przy piwie. Kiedy nie ma nikogo blisko, zapisuję swoje myśli w kalendarzu. Jak wyleję gdzieś swoje smutki, jakoś mi lepiej. Co prawda jestem osobą starającą się nie pokazywać wszystkim wokół, jaka jestem nieszczęśliwa. Gdy mam złe dni najpierw walczę z tym sama. Ale podzielenie się swoimi problemami z kimś drugim, zawsze jest dobrym pomysłem!

A jak jest u Was?

Kobieta trzymająca balony

poniedziałek, 26 listopada 2018

Podróże

Podróże to lekarstwo na wszystko! 

Bujanie w obłokach, wizualizacje marzeń. Nie ma to jak pomarzyć o podróżach.

Co jak co, ale podróże - ich planowanie od rezerwacji samolotu, szukanie noclegów, po tworzenie planu zwiedzania - to dla mnie mega przyjemność. Z odrobinką stresu, gdy zawsze szuka się, żeby było najtaniej, ale fajnie ;)

 Pakowanie
Pinterest



Co prawda moje pakowanie nigdy nie wygąda tak ładnie, jak na zdjęciu powyżej, ale nie mogę narzekać. W pakowaniu jestem minimalistką. Oczywiście pakując chłopaków staram się wziąć wszystko na każdą okoliczność, ale nie przesadzam. Pranie zawsze można zrobić w zlewie, a ja nie muszę każdego dnia paradowac w innej sukience (choć mogłabym, he he).

Nasze podróże z dziećmi zawsze wyglądają tak samo (pod względem logistycznym) : samochodem do Warszawy. Tam zostawiamy auto na płatnym parkingu. Stamtąd wiozą nas na Okęcie. Potem samolotem sruuu na wakacje. Na miejscu zazwyczaj jeszcze mamy do pokonania jakiś dystans do celu. Jeśli lecimy z biurem, nic mnie nie obchodzi. Jeśli planuję sama, to zawsze staram się ogarnąć temat, żeby wiedzieć co nas czeka, gdzie mamy się udać i jak to wszystko zrobić.

Co do kierunków naszych wypraw, to tak się składa, że jestem ciepłolubna. W związku z tym nasze podróże zawsze są w kierunku południa. Tam gdzie ciepło, gdzie słońce, tam można jechać/lecieć. Póki co były dwa wyjątki: pierwszy to Oslo - moja dziwaczna wyprawa z koleżanką z pracy, druga to Kłajpeda we trójkę z A. i S., ale taką wielką Pólnocą to Litwy nazwać nie mogę.

Nasz dotychczasowy, rodzinny "dorobek podróżniczy" to Grecja, Turcja, Czechy, Słowacja, Belgia i Francja z A., Litwa, Bułgaria z S. a ostatnio Albania z S. i S2 😀 Każda wyprawa to dużo słońca, spacerów i luzu. Tak jak lubię.

Relaks wczasy luz fajrant laba
Pinterest


sobota, 24 listopada 2018

Sama

Właściwie od lat czuję, że jestem sama. Mimo, że od kilkunastu lat jestem w związku, od kilku jesteśmy małżeństwem. Sama.

Młoda mama, młoda żona. Młoda kobieta.

Niby nie wyglądam źle, figurę chyba teraz mam lepszą niż w liceum :P Jestem mądrzejsza, bardziej ogarnięta. Wiem czego chcę, co lubię, a czego nie - bardzo długo nie potrafiłam tego ocenić.

Wciąż jestem niezdecydowana. To bardzo utrudnia życie. Szczególnie wtedy, gdy obok nie ma nikogo, kto by doradził - nie wymusił czy wskazał - co mogłabym w tej sytuacji zrobić. Najgorsza rada: "Rób jak chcesz". To akurat słyszałam x razy. W niczym nie pomaga.

Zakompleksiona, z niską samooceną.  Nad tym akurat od lat "pracuje" A. Niby się dogadujemy, mamy dwoje dzieci, które dla mnie są najważniejsze. Ale jako kobieta jestem na dnie. Leżę i kwiczę. I wciąż czekam, że może A. się zmieni, że doceni, jaką wspaniałą ma żonę? Bo przecież jestem wspaniała! ( A przynajmniej tak sobie wmawiam 😀 )

Czasami chciałabym się cofnąć wiele lat wstecz i przeżyć swoje życie jeszcze raz, ale inaczej. Chciałabym podjąć inne decyzje.
Tylko wtedy myślę o moich chłopakach - cudownych dzieciach, serio! Pewnie jak każda matka uważam, że moje dzieci naprawdę są świetne. Co prawda dzięki nim zaczęłam przeklinać, czego nie robiłam właściwie przez całe życie. Moja cierpliwość po prostu jest już chyba na minusie. Z drugiej strony, jakbym czuła wsparcie w A., to może i cierpliwości miałabym więcej? Niestety wsparcia nie czuję, a jeśli czuję, to nie takie, jakie bym chciała. Więc zostaje sama.

Młoda - no bo 30+ to wciąż młodość! - kobieta, żona, matka. Smutna, bo sama.

samotność - Szukaj w Google

zdjęcie: https://pl.pinterest.com/pin/444167581981976821/


piątek, 23 listopada 2018

Moje szafy

Przechowywanie dobytku. 


Prawie 1,5 roku mieszkamy już tu, gdzie mieszkamy. Prawda jest taka, że z czasem coraz więcej chciałabym zmienić. Niby wszystko jest ok. Mieszkanie jest ładnie urządzone, wygodne. Ale co jakiś czas mam wrażenie, że ten nasz remont i przeprowadzka "na wariata" sprawiły, że wielu spraw nie przemyśleliśmy. Co na przykład? Szafy!!

Nasze mieszkanie to wielość szaf! I to nie byle jakich. Tylko takich wielkich, robionych na zamówienie. Dużych, pakownych i źle zagospodarowanych! Zeby odpowiednio je zaadaptować, to  większość w połowie byłaby pusta! Po co nam te szafy? Nie wiem. Ze też nikt nam ich nie odradził, gdy jeszcze były w fazie projektu (tego robionego na moim kolanie😉). No nic. Mamy szafy, nie mamy w korytarzu siedziska, dziecięcych mebelków w pokoju chłopaków, komody w sypialni. Mamy SZAFY 😝




Co, gdzie trzymamy? Większość to kwestia przypadku. Serio. Dopiero teraz zaczynam myśleć (jeszcze nie robić) o przeorganizowaniu naszych szaf. Wcześniej pakowaliśmy nasz dobytek w kolejności powstawania miejsc do przechowywania i konieczności wciśnięcia gdzieś naszych rzeczy. Oczywiście kurtki i buty trafiły do szafy w korytarzu, a garnki do szafek kuchennych. Ale już np. koce trafiły do szafy w pokoju chłopaków. Czemu? Nie wiem. Stary kinkiet leży w szufladzie pod telewizorem. Takich perełek znajdzie się u nas dużo. Czas się za to zabrać!

Ku przestrodze napiszę więc tylko, żeby dwa razy się zastanowić przy planowaniu rozmieszczenia szaf. Teraz wolałabym nie mieć tych mebli i życie pokazałoby, czego potrzebujemy, gdzie i jakich rozmiarów! 


czwartek, 22 listopada 2018

Urządzanie mieszkania C.D.

Czas opisać kolejne pomieszczenia.

Korytarz. Tu miały być duże szafy i siedzisko. Żeby buty wygodnie założyć. Ewentualnie odpocząć. Oczywiście marzyły mi się fajne fotele z małym stolikiem u boku, albo jakaś ławeczka. Gdy zobaczyłam wnękę w szafie, powiedziałam "To jest to".




 Źródło: Pinterest

Życie znowu zmodyfikowało moje plany. Stolarz (ten sam, co robił kuchnię) odradził mojemu A. takie siedzisko w szafie, tłumacząc zabraniem mnóstwa miejsca na przechowywanie. Jako że mnie tam nie było, a do A. argument ten trafił, zaakceptował nowy plan, z zabudowaną w szafach całą ścianą. Ech. No i teraz mam dużo szaf (bardzo ładnych i pojemnych swoją drogą), ale miejsca na cokolwiek do siedzenia brak. Więc buty dla dzieci zakładamy, gdy te siedzą na podłodze :( Gres na podłodze taki sam jak w kuchni (przypominający szare panele), kupione w Castorama, dwa kinkiety, srebrne, kupione w Leroy Merlin.
Po ponad roku od przeprowadzki mogę stwierdzić, że brak siedziska w korytarzu, to jedne z większych błędów w urządzaniu tego mieszkania. Szczególnie z dwójką dzieci! Już nawet orientowałam się (a raczej A.) jak to przebudować. Rozwiązanie jest niestety tylko jedno: rozwalić "starą" szafę i zbudować od zera nową, z siedziskiem. Robiona na wymiar wiadomo, że nie będzie tania. Ech. No i kolejny projekt odłożony na przyszłość.

czwartek, 26 października 2017

Mój blogowy come back

Nie było mnie tu długo, ale wróciłam!



Czas jakoś szybko zleciał! Zdążyłam jeszcze milion razy być chora (pobiłam chyba życiowy rekord i wyczerpałam limit chorób na przyszłe dziesięciolecia - oby!) , kupić mieszkanie, wyremontować mieszkanie, przeprowadzić się, pojechać na szybkie wakacje i urodzić drugiego synka😀 Taka to pożyje😊

O tym wszystkim, ale trochę bardziej szczegółowo napiszę wkrótce.


Takie moje wrzosy zza szyby 😜 Nędza, wiem, ale taką mam rękę do kwiatów. Życie.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Za chwilę święta, a ja chora

Już miało być tylko lepiej. 

Niestety teraz dopadło mnie choróbsko. Z nosa cieknie, łeb jak sklep.. ech. Od jutra do świąt planuję siedzieć w domu! Muszę być zdrowa!!

Poza tym myślałam, że w tym roku będzie inaczej. Ze wcześniej wszystko kupię i z miną chochlika będę wyczekiwała świąt. A tu klops. Znowu część prezentów będę kupowała na ostatnią chwilę. O ile kilka rzeczy to tylko formalność - wejść do sklepu, kupić i wyjść, tak jeszcze dla niektórych wciąż nie wiem co kupić!! Na szczęście jestem dobrej myśli. Dam radę. Muszę tylko spokojnie usiąść i pomyśleć, z czego Obdarowywany by się ucieszył najbardziej. Prościzna 😋 

Może chociaż zdążę wszystko ładnie zapakować? Jeśli nie, jak co roku, wykorzystam zalegające torebki prezentowe, zbierane po każdych świętach czy urodzinach.


czwartek, 10 listopada 2016

Początek blogowania


Blog i ja. Od razu pojawia się mnóstwo pytań w mojej głowie. Jak zacząć prowadzić bloga? Czy sama to ogarnę?


Od wielu miesięcy chodził za mną pomysł związany z prowadzeniem bloga. Jak to zwykle bywa, zawsze było COŚ albo czegoś BRAK 😉  Najczęściej: brak czasu, bo praca, dziecię, dom, brak ochoty, ale też strach, obawy, wstyd? Jednak przyszedł ten dzień i odważyłam się. Oto jestem 😁

Od dłuższego czasu czytam różne blogi. Niektórymi się inspiruję, inne tylko podglądam. To, czego mi zawsze w nich brakowało, to taka normalność. Większość blogowych światów, jest tak ładna, bezproblemowa, że człowiek się zastanawia, czy ze mną jest wszystko ok? Moje mieszkanie nie wygląda jak z żurnala, więc o pięknych zdjęciach z domu mogę pomarzyć (chociaż się staram i robię, co mogę). W moim życiu brakuje też romantycznych randek z mężem, którymi mogłabym się chwalić, bo to nie ten typ. Niestety. Takich spraw mogłabym wypisać jeszcze całe mnóstwo, tylko po co?

Ten blog powstaje po to,  by pokazać, że w nieładnym mieszkaniu, w nieidealnej rodzinie, też może być fajnie! Bo mam cudownego synka (prawie dwulatka), bo mam głowę pełną pomysłów (albo inspiruję się Internetem i te inspiracje próbuję przełożyć na swoje życie), bo po prostu chcę! Ten blog jest także sprawdzianem. Moim sprawdzianem. Mamy marzycielki. Zobaczymy, czy go zaliczę ;)

To, o czym chciałabym pisać, to m.in. książki, które bardzo lubię czytać i zarażam tym synka (na razie dobrze mi idzie). Poza tym uwielbiam DIY. Może nie jestem w tym mistrzem, specjalnych talentów plastycznych też nie posiadam, ale od czasu do czasu coś tam fajnego zrobię, i tym chciałabym się chwalić. Nie może też zabraknąć tematyki kobiecej: ponarzekać na drugą połówkę? No pewnie! Rozwiać wątpliwości związane z macierzyństwem? Spróbujemy! Podnieść swoją samoocenę?! Koniecznie!! Na pewno znajdzie się tu wiele ciekawych tematów. Poza tym coś o gotowaniu (choć to nie jest mój konik, więc będzie to, w czym jestem dobra: proste dania i szybkie ciasta) oraz temat związany z domem – tu głównie planuję zapisywać pomysły na urządzenie mojego wymarzonego 😊


No bo przecież jestem mamą marzycielką! To, że nie wszystko jest tak, jakbym chciała, to jedno. Drugie to to, że wszystko sobie mogę wymarzyć!! Jak każda z nas 💗