poniedziałek, 19 grudnia 2016

Za chwilę święta, a ja chora

Już miało być tylko lepiej. 

Niestety teraz dopadło mnie choróbsko. Z nosa cieknie, łeb jak sklep.. ech. Od jutra do świąt planuję siedzieć w domu! Muszę być zdrowa!!

Poza tym myślałam, że w tym roku będzie inaczej. Ze wcześniej wszystko kupię i z miną chochlika będę wyczekiwała świąt. A tu klops. Znowu część prezentów będę kupowała na ostatnią chwilę. O ile kilka rzeczy to tylko formalność - wejść do sklepu, kupić i wyjść, tak jeszcze dla niektórych wciąż nie wiem co kupić!! Na szczęście jestem dobrej myśli. Dam radę. Muszę tylko spokojnie usiąść i pomyśleć, z czego Obdarowywany by się ucieszył najbardziej. Prościzna 😋 

Może chociaż zdążę wszystko ładnie zapakować? Jeśli nie, jak co roku, wykorzystam zalegające torebki prezentowe, zbierane po każdych świętach czy urodzinach.


poniedziałek, 28 listopada 2016

Szaro i ponuro

Za oknem już się ściemnia, choć nie ma jeszcze godziny 16! Zimno, szaro i ponuro. Dziś spadł śnieg, ale jakoś niewiele pomógł w nastroju. Ba, nawet trochę go jeszcze popsuł, bo moje dzisiejsze wyjście w butach na obcasach jest nieporozumieniem. Tak ślisko.

Po czasie jakiejś euforii i wielkiego zapału w poszukiwaniu prezentów, planowania itp. nagle wszystko mnie jakoś przybiło. Może nie zachowałam odpowiedniej proporcji w uniesieniu i zamiast cieszyć się trochę, ja wykorzystałam zapas uciechy na zaś? Sama nie wiem.

Tak czy siak dzisiejszy poniedziałek nie jest taki fajny jak poprzedni cały tydzień albo dwa. Muszę się jakoś ogarnąć, bo szkoda życia na smutki, doły i narzekanie. Żeby więc nie narzekać idę robić listę zakupów spożywczych, bo w lodówce mam dużo światła. Na listę oczywiście nie wpiszę słodkości. To rzecz oczywista, że znajdą się w koszyku 😊

Następny wpis będzie bardziej optymistyczny. Obiecuję. Sobie 😉



P.S. Miało być już tylko lepiej, a wcale tak nie było. Odbierając młodego ze żłobka myślałam, że porwie mnie ten mroźny wiatr. Junior za to nic nie robił sobie z lodu na chodniku i jak nigdy biegł niczym mała wyścigowka - dobrze, że chociaż w kierunku domu! Za to ja ledwo nie połamałam sobie nóg! Ach te obcasy. Szczegół. Po pracy mąż wrócił też nie w sosie, ale to pikuś. Najgorsze zakończenie dnia to wybicie/wykruszenie kawałka zęba mego dziecia!! Miałam go w zasięgu ręki, ja siedziałam na wannie a on się opierał o moje nogi, rączkami podciągnął się na zlew. Nagle chyba stracił równowagę i zęby zostały w zlewie!!  Na szczęscie tylko kawałeczek jedynki, ale słyszałam jak ten okruch wpada do zlewu! Co za przeżycie! Działo się wszystko tak szybko, że nie zareagowałam na czas 😟 Młody chyba bardziej się przestraszył samego uderzenia niż wyszczerbienia ząbka, bo mówił "ał nie". Tak czy siak popłakałam sobie nad moim losem, nad straconym kawałkiem uzębienia, nad nieodwracalnością tej sytuacji i moją bezsilnością. Nie tak miało być!!

czwartek, 17 listopada 2016

Prezenty na Mikołajki czy pod choinkę? cz. 1 - książki

Święta zbliżają się wielkimi krokami, po drodze są jeszcze Mikołajki. Czas najwyższy pomyśleć o prezentach dla najmłodszych! Z racji tego, że jestem fanką książek, zaprezentuję kilka fajnych tytułów, które każde dziecko powinno mieć w swojej biblioteczce ☺

Zacznę od najmłodszych czytelników. Pierwsza propozycja to kartonowa czarno-biała książeczka z obrazkami z serii Oczami maluszka. Jak wiadomo, noworodek widzi, i to niezbyt wyraźnie, to, co znajduje się w odległości 20-30 cm od jego twarzy. Świat widziany oczami takiego maluszka jest dwuwymiarowy, bez głębi. Niemowlęta lubią proste wzory, wyraźnie zaznaczone kontury, większe rozmiary i co najważniejsze - czarno-białą kolorystykę. Mój junior miał z tej serii jeszcze wersję harmonijkową. Jedną i drugą chętnie "czytał". Polecam! Cena ok. 15zł






















Kolejna propozycja, to już trochę wyższy level, bo w kolorze. Natomiast zasada jest podobna, duże obrazki, wyraziste barwy + podpis zwierzątka i wydawane przez niego dźwięki. Z tej serii jest całe mnóstwo tytułów. OnoMaTo, czyli zabawa dźwiękami, jest oprócz tytułu, który mamy (zwierzęta dzikie), także o instrumentach muzycznych, zwierzętach wiejskich, hałaśliwych przedmiotach i innych. Warto się zaopatrzyć, choćby ze względu na bardzo niską cenę (ok. 3zł).




Jest tam kto? to szwedzki bestseller dla jedno-i dwulatków. Co kryje się za białymi, niebieskimi i żółtymi drzwiami? Aby się przekonać, trzeba koniecznie w nie zapukać! Rytmicznie powtarzające się obrazy i słowa, przejrzyste kolory i formy idealne dla najmłodszych czytelników. Jeśli Wasze dziecko zachwyci się tym tytułem, to warto sięgnąć po inne pozycje tej autorki. "Gdzie idziemy?", "Wymyśl coś!" czy "A dlaczego?".
Cena ok. 20zł




Światowy hit nad hitami. Bardzo głodna gąsienica to najbardziej znana książka Erica Carle, która do dziś została przetłumaczona na 62 języki! Uwierzcie mi, tę pozycję trzeba mieć! Żarłoczna, zielona gąsienica przemierza świat w poszukiwaniu smacznych kąsków. Podjada listki i owoce, ale nie gardzi również ciastkiem czy kiszonym ogórkiem. Dziecko w każdym wieku chętnie sięgnie po tę pozycję! Przekonajcie się sami 😊 Cena ok. 25zł



Małpka jest głodna. Pokaż paluszkiem! wyd. Wilga. W opisach zachwyciła mnie ta podróż paluszkiem właśnie po wytyczonych ścieżkach, otwieranie okienek i te kolory. Z tym, że te kolory, wielość zwierząt, roślin chyba przeraziła mojego malucha. A może to nie jego typ? Jeśli Twoje dziecko nie ma problemu z książkami, w których dużo się dzieje i jest bardzo kolorowo, to Małpka musi trafić do Waszej biblioteczki! Cena od 10zł



Ulica Czereśniowa. To już naprawdę must have!! My mamy Jesień na ulicy czereśniowej oraz Wiosnę na ulicy Czereśniowej. Jak się łatwo domyślić, jest jeszcze Lato i Zima, oraz Noc na ulicy Czereśniowej. My poprzestaniemy na tych dwóch, bowiem choć książki są świetne i baaardzo często "czytane" od baardzo dawna (a dzieć ma niespełna 2 lata), to jestem zdania, że trzeba wyszukiwać wciąż czegoś nowego do naszej biblioteczki. Ta seria jest naprawdę super, duże kartonowe kartki, brak słowa pisanego, za to moc szczegółów i mnóstwo inspiracji do opowiadania historyjek. Polecam!! Cena ok. 25zł




Na koniec Kicia Kocia Anity Głowińskiej. Proste historyjki, które mój junior bardzo lubi! Póki co mamy trzy książeczki: Kicia kocia na traktorze, Kicia kocia poznaje strażaka i Kicia Kocia sprząta. Z tej serii jest chyba 25 tytułów, więc jest w czym wybierać. Książeczki chętnie wertowane przez 1,5 roczniaka i 4,5 latka. Cena ok. 5zł.





wtorek, 15 listopada 2016

Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia


Marzenia się spełnia. Tego trzeba się trzymać!


Jakiś czas temu stworzyłam listę podróżniczych marzeń. Później dopisywałam i wciąż dopisuję miejsca nie tylko do odwiedzenia, ale też do pomarzenia, bo do niektórych to chyba mi nie po drodze. Za to pomarzyć sobie można, dlatego dziś prezentuję pierwszą część listy miejsc, które chciałabym zobaczyć.

Zacznę od miejsca, o którym zawsze marzyłam i dzięki swojej determinacji - udało mi się tam dotrzeć! Top listy miejsc - podróżniczych marzeń, otwiera PARYŻ <3

Pewnie nie tylko ja marzyłam, żeby przespacerowac się po tych romantycznym mieście, w tle jakiś grajek, a ja rozmarzona idę i wcinam kasztany 😀 Uwierzcie mi, to się da zrobić! Dzięki tanim liniom lotniczym, paru godzinom przed komputerem i ogromnej chęci dotarcia do Paryża, spędziłam tam 3 cudowne dni! I spacerowałam po tych uliczkach (niosąc w torebce wino, które później z A. wypiłam), był grajek, który nawet zaśpiewał dedykowaną mi piosenkę 😊 Były też kasztany, na które trafiłam przypadkiem (i to nie było na placu Pigall). Dla ciekawych ich smaku napiszę tylko, że jest to jakby nutka orzechowa, ale taka inna. No bo kasztany to nie orzechy, wiadoma sprawa. Najlepiej przekonać się samemu! Oczywiście oprócz wina, kasztanów i spacerów, zaliczyłam wieżę Eiffla, Luwr, Sascre Care.. Wszystko cudowne i warte zobaczenia! Ja nabrałam ochoty na więcej, bo te trzy dni minęły jednak za szybko!




Kolejnym miejscem, do którego JESZCZE nie dotarłam jest Rzym. Tu też oczywiście budzi się we mnie romantyczka-marzycielka. Pyszne winko (tak symbolicznie, żeby nie było!), jedzenie, no i miejsca! Chciałabym zobaczyć Koloseum, bo ponoć się sypie, więc chciałabym zdążyć. Poza tym urokliwe uliczki, stare budynki - uwielbiam! Rzym jest wielkim miastem, dlatego przed wyprawą muszę się do niej solidnie przygotować! 



Powiedzmy, że jesteśmy już we Włoszech 😃 Oczywiście czeka na nas tu jeszcze Wenecja! Tu must be to gondolą z maską na twarzy (choć podobno to droga sprawa, więc może wystarczy na to popatrzeć?). Dla zakochanych koniecznie kłódka na Moście Zakochanych (ja chyba nie zaliczam się do tej grupy, a szkoda). Ponoć te kanały nie pachną zbyt ładnie, ale na zdjęciach z podróży nie będzie tego czuć 😉 Na szczęście! Najważniejsze to tam dotrzeć i cieszyć się chwilą!


Kolejne miejsce to Wiedeń! Tu wyobrażam sobie siebie tańczącą walca na placu tego miasta 😄Poza tym obżarstwo pyszną czekoladą lub czekoladowym torcikiem z wiśniami (tort Sachera?). Nie pogardzę też strudlem lub kipflem. Oczywiście wszystko z Mozartem w tle! Swego czasu natrafiłam na ofertę wycieczki 2-3 dniowej w okresie świątecznym. Jarmark bożenarodzeniowy w Wiedniu? Czemu nie!



No dobra, na dziś to tyle. Ja się rozmarzyłam, bo przyznajcie to sami - miejsca te nie leżą na drugiej półkuli, są na wyciągnięcie ręki. A dokładnie na wyciągnięcie ręki najpierw do wyszukiwarki połączeń do tych miejsc, potem znalezienia noclegu, obmyślenia planu zwiedzania i w drogę! 

A Wy, o jakim miejscu marzycie?














czwartek, 10 listopada 2016

Początek blogowania


Blog i ja. Od razu pojawia się mnóstwo pytań w mojej głowie. Jak zacząć prowadzić bloga? Czy sama to ogarnę?


Od wielu miesięcy chodził za mną pomysł związany z prowadzeniem bloga. Jak to zwykle bywa, zawsze było COŚ albo czegoś BRAK 😉  Najczęściej: brak czasu, bo praca, dziecię, dom, brak ochoty, ale też strach, obawy, wstyd? Jednak przyszedł ten dzień i odważyłam się. Oto jestem 😁

Od dłuższego czasu czytam różne blogi. Niektórymi się inspiruję, inne tylko podglądam. To, czego mi zawsze w nich brakowało, to taka normalność. Większość blogowych światów, jest tak ładna, bezproblemowa, że człowiek się zastanawia, czy ze mną jest wszystko ok? Moje mieszkanie nie wygląda jak z żurnala, więc o pięknych zdjęciach z domu mogę pomarzyć (chociaż się staram i robię, co mogę). W moim życiu brakuje też romantycznych randek z mężem, którymi mogłabym się chwalić, bo to nie ten typ. Niestety. Takich spraw mogłabym wypisać jeszcze całe mnóstwo, tylko po co?

Ten blog powstaje po to,  by pokazać, że w nieładnym mieszkaniu, w nieidealnej rodzinie, też może być fajnie! Bo mam cudownego synka (prawie dwulatka), bo mam głowę pełną pomysłów (albo inspiruję się Internetem i te inspiracje próbuję przełożyć na swoje życie), bo po prostu chcę! Ten blog jest także sprawdzianem. Moim sprawdzianem. Mamy marzycielki. Zobaczymy, czy go zaliczę ;)

To, o czym chciałabym pisać, to m.in. książki, które bardzo lubię czytać i zarażam tym synka (na razie dobrze mi idzie). Poza tym uwielbiam DIY. Może nie jestem w tym mistrzem, specjalnych talentów plastycznych też nie posiadam, ale od czasu do czasu coś tam fajnego zrobię, i tym chciałabym się chwalić. Nie może też zabraknąć tematyki kobiecej: ponarzekać na drugą połówkę? No pewnie! Rozwiać wątpliwości związane z macierzyństwem? Spróbujemy! Podnieść swoją samoocenę?! Koniecznie!! Na pewno znajdzie się tu wiele ciekawych tematów. Poza tym coś o gotowaniu (choć to nie jest mój konik, więc będzie to, w czym jestem dobra: proste dania i szybkie ciasta) oraz temat związany z domem – tu głównie planuję zapisywać pomysły na urządzenie mojego wymarzonego 😊


No bo przecież jestem mamą marzycielką! To, że nie wszystko jest tak, jakbym chciała, to jedno. Drugie to to, że wszystko sobie mogę wymarzyć!! Jak każda z nas 💗