Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokrzywa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokrzywa. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 stycznia 2019

Koleus - pokrzywa w doniczce

Uwielbiam pokrzywę w każdej postaci.


Cenię ją przede wszystkim za walory lecznicze i odżywcze. Jest bogatym źródłem witamin i soli mineralnych. Działa wzmacniająco na organizm - razem z Juniorem pijemy "zieloną herbatkę" z miodem. Wykorzystuję ją także w "produkcji" moich kosmetyków (płukanki do włosów przetłuszczających się). Zalet pokrzywy jest całe mnóstwo. Kiedyś jeszcze o tym napiszę.

Przypadek sprawił, że stałam się posiadaczką także pokrzywy w doniczce (dzięki Mamo). Koleus, czyli kolorowa pokrzywa do doniczki i ogrodu, rozgościła się na moim parapecie i ma się całkiem dobrze. 





Pokrzywy ozdobne kojarzyły mi się raczej z wersją zielono-bordową, ale po wczytaniu się w temat okazuje się, że ta moja jest z tej samej rodziny 😉 Ponoć jest to roślina bardzo wymagająca, jednak nie mogę się z tym zgodzić.  Słońce, ciepło i wilgoć - tego potrzebują. Słoneczne miejsce zapewnia im prawidłowy rozwój, inaczej się wyciągają i tracą ubarwienie. U mnie z tym słońcem trochę słabo, szczególnie o tej porze roku, a pokrzywa ma się nieźle. Ciepło mają, a wilgoć.. hmm wtedy, kiedy je podleję 😉😋 Oczywiście zalać ich nie można, bo wtedy zgniją. To, że coś im dolega, można się zorientować po stanie ogólnym rośliny. Mój koleus czasami traci dolne listki, które wcześniej żółkną. Myślę, że jest to spowodowane niedostateczną wilgotnością (obiecuję poprawę!).

Koleusy kwiną - ja jeszcze tego nie widziałam. Jednak gdy tego doczekam, to wiem, że należy te kwiaty usuwać! Bowiem osłabiają całą roślinę, jej wzrost słabnie i ogólnie pokrzywa traci na wyglądzie. Póki co będę dbać o to, by moje doniczkowa pokrzywa miała się dobrze i cieszyła oko swoją soczystością ubarwienia liści.

Aha, mimo że jest to pokrzywa, to nie nadaje się do spożycia! Co prawda nie jest mega trucizną, ale posiada szkodliwe związki, no i w smaku też podobno jest niedobra, także nie próbujmy jej zjeść! Patrzmy na nią, ale obejdźmy się smakiem!

środa, 28 listopada 2018

Naturalne kosmetyki a uczulenie

Naturalne, eko, bez chemii. 


Kosmetyki, których chciałabym używać, ale mnie na nie nie stać. Ryli?!

Takie kosmetyki były zawsze gdzieś blisko, coś o nich słyszałam. Wszystko fajne, ale jakoś nie było nam po drodze. Do czasu.

Po pierwsze chciałam używać kosmetyków, które są dobre dla mojej cery, dla mojego ciała. Są ładnie zapakowane, ładnie pachną. Raz się żyje. Poszłam do drogerii i na początek inwestycji w siebie - a co! - kupiłam sobie zestaw kremów na dzień i na noc, za ok. 100zł. Znanej marki. Wszystko mi się w  nich podobało. Po pierwszym użyciu normalnie czułam ich działanie. Bomba! Tyle, że następnego dnia mogłam się zadrapać. Moja szyja i powieka jednego oka (jakaś wrażliwsza od drugiej?) były czerwone i strasznie swędziały. No przypadek przecież. Nie poddałam się i kolejny dzień aplikowałam moje nowe kremy. Porażka. Nie da się tak żyć. Odstawiłam kremy, uczulenie przeszło. Po pewnym czasie wróciłam do nich i niestety skończyło się tak samo. Nie są dla mnie. Chlip chlip.

W związku z tym narodził się drugi warunek: chcę używać kosmetyków, które są dla mnie dobre i nie uczulają mnie. Poleciałam na zakupy do miejsca z kosmetykami bez chemii. Bez szaleństw. Kupiłam krem pod oczy. 40zł Miła pani sprzedająca zapewniała, że nikt uczulenia na nie nie dostał. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy ja je dostałam! Chciałam biec do tej kobiety i się pokazać. Pech?

Trzeci warunek, to kasa oczywiście. Pieniądze zawsze są ważne, ja nigdy nie mam ich za dużo (a ktoś ma?), więc tym bardziej staram się je wydawać z rozwagą.  Od dawna czytam bloga www.srokao.pl  - kompendium kosmetycznej wiedzy, analizy, wszystko super. Tam tez polecane są kosmetyki "te dobre", "lepsze" - ale niestety też nie tanie. Niby na sobie nie ma co oszczędzać, ale mimo wszystko jakoś szkoda kasy na krem pod oczy za 80zł.

I wtedy pojawiła się wiadomość, że w moim rodzinnym mieście będą warsztaty "Kosmetyki & Zioła" z Katarzyną Enerlich (wtedy zupełnie nie wiedziałam kto to taki, oprócz info przeczytanych na ogłoszeniu: pisarka, joginka). Ekokosmetyki. Hmm.. Czemu nie? Najpierw oczywiście trochę się krzywiłam na cenę za udział. Potem myśli o opiece nad dziećmi. Kilka godzin poza domem, a ja przecież Matka Polka, nie zostawiam swoich chłopaków na dłużej niż godzinka, dwie? Jednak zdecydowałam się. I to była świetna decyzja!

Pani Kasia zaraża pozytywnym myśleniem i z uśmiechem na ustach uświadomiła nam, jaką moc mają zioła! Składniki kosmetyków i lekarstwa na wszelkie dolegliwości rosną na łące! Niby to wiedziałam, ale gdy ktoś bardziej doświadczony i mądry opowiada o właściwościach "zielska", które całe życie gdzieś mi towarzyszyło, człowiek nabiera ochoty biec już teraz, szukać tych cudów natury i z nich korzystać!

O co dokładnie chodzi? M.in. o skrzyp polny, który z takim zamiłowaniem pielę w ogrodzie rodziców. Napar ze skrzypu w postaci płukanki do włosów wzmocni je i sprawi, że będą bardziej lśniące. Skoro włosy, to problem z przetłuszczaniem się. Tu należy ukłonić się w stronę kochanej pokrzywy! Zieloniutki jak trawa napar, znowu płukanka i kolejna dolegliwość zażegnana. Skoro dolegliwości, to choroby. Jakie? A choćby przeziębienie! Tu pomoże lipa czy kwiaty czarnego bzu. Wystarczy latem nazbierać, wysuszyć, i apteczka wzbogacone o naturalne leki.

Ja jestem oczarowana tą tematyką i z pewnością będę się starać poszerzać swoją wiedzę w tym zakresie.

(na zdjęciu Wrotycz - o niezliczonej liczbie właściwości i zastosowań)