środa, 28 listopada 2018

Naturalne kosmetyki a uczulenie

Naturalne, eko, bez chemii. 


Kosmetyki, których chciałabym używać, ale mnie na nie nie stać. Ryli?!

Takie kosmetyki były zawsze gdzieś blisko, coś o nich słyszałam. Wszystko fajne, ale jakoś nie było nam po drodze. Do czasu.

Po pierwsze chciałam używać kosmetyków, które są dobre dla mojej cery, dla mojego ciała. Są ładnie zapakowane, ładnie pachną. Raz się żyje. Poszłam do drogerii i na początek inwestycji w siebie - a co! - kupiłam sobie zestaw kremów na dzień i na noc, za ok. 100zł. Znanej marki. Wszystko mi się w  nich podobało. Po pierwszym użyciu normalnie czułam ich działanie. Bomba! Tyle, że następnego dnia mogłam się zadrapać. Moja szyja i powieka jednego oka (jakaś wrażliwsza od drugiej?) były czerwone i strasznie swędziały. No przypadek przecież. Nie poddałam się i kolejny dzień aplikowałam moje nowe kremy. Porażka. Nie da się tak żyć. Odstawiłam kremy, uczulenie przeszło. Po pewnym czasie wróciłam do nich i niestety skończyło się tak samo. Nie są dla mnie. Chlip chlip.

W związku z tym narodził się drugi warunek: chcę używać kosmetyków, które są dla mnie dobre i nie uczulają mnie. Poleciałam na zakupy do miejsca z kosmetykami bez chemii. Bez szaleństw. Kupiłam krem pod oczy. 40zł Miła pani sprzedająca zapewniała, że nikt uczulenia na nie nie dostał. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy ja je dostałam! Chciałam biec do tej kobiety i się pokazać. Pech?

Trzeci warunek, to kasa oczywiście. Pieniądze zawsze są ważne, ja nigdy nie mam ich za dużo (a ktoś ma?), więc tym bardziej staram się je wydawać z rozwagą.  Od dawna czytam bloga www.srokao.pl  - kompendium kosmetycznej wiedzy, analizy, wszystko super. Tam tez polecane są kosmetyki "te dobre", "lepsze" - ale niestety też nie tanie. Niby na sobie nie ma co oszczędzać, ale mimo wszystko jakoś szkoda kasy na krem pod oczy za 80zł.

I wtedy pojawiła się wiadomość, że w moim rodzinnym mieście będą warsztaty "Kosmetyki & Zioła" z Katarzyną Enerlich (wtedy zupełnie nie wiedziałam kto to taki, oprócz info przeczytanych na ogłoszeniu: pisarka, joginka). Ekokosmetyki. Hmm.. Czemu nie? Najpierw oczywiście trochę się krzywiłam na cenę za udział. Potem myśli o opiece nad dziećmi. Kilka godzin poza domem, a ja przecież Matka Polka, nie zostawiam swoich chłopaków na dłużej niż godzinka, dwie? Jednak zdecydowałam się. I to była świetna decyzja!

Pani Kasia zaraża pozytywnym myśleniem i z uśmiechem na ustach uświadomiła nam, jaką moc mają zioła! Składniki kosmetyków i lekarstwa na wszelkie dolegliwości rosną na łące! Niby to wiedziałam, ale gdy ktoś bardziej doświadczony i mądry opowiada o właściwościach "zielska", które całe życie gdzieś mi towarzyszyło, człowiek nabiera ochoty biec już teraz, szukać tych cudów natury i z nich korzystać!

O co dokładnie chodzi? M.in. o skrzyp polny, który z takim zamiłowaniem pielę w ogrodzie rodziców. Napar ze skrzypu w postaci płukanki do włosów wzmocni je i sprawi, że będą bardziej lśniące. Skoro włosy, to problem z przetłuszczaniem się. Tu należy ukłonić się w stronę kochanej pokrzywy! Zieloniutki jak trawa napar, znowu płukanka i kolejna dolegliwość zażegnana. Skoro dolegliwości, to choroby. Jakie? A choćby przeziębienie! Tu pomoże lipa czy kwiaty czarnego bzu. Wystarczy latem nazbierać, wysuszyć, i apteczka wzbogacone o naturalne leki.

Ja jestem oczarowana tą tematyką i z pewnością będę się starać poszerzać swoją wiedzę w tym zakresie.

(na zdjęciu Wrotycz - o niezliczonej liczbie właściwości i zastosowań)


wtorek, 27 listopada 2018

Dobra mama

Czy jestem dobrą mamą? Dla swoich dzieci pewnie najlepszą na świecie, bo innej nie mają. He he!


A tak poważnie: nie wiem. Czasami mogę śmiało powiedzieć, że tak, bez wątpienia. Kocham ich nad życie. Zasypuję buziakami, przytulam, ściskam i często powtarzam, że kocham. Bawię się z nimi, raz chętniej, raz mniej. Dbam o nich, jak tylko potrafię. No i staram się. Naprawdę się staram. Żeby byli zdrowi, najedzeni, wyspani, dobrze ubrani (albo w ogóle ubrani), szczęsliwi!

Są jednak chwile, że nie daję rady. Wtedy krzyczę, złoszczę się, czasem "rzucę mięsem".  I wtedy dobrą mamą nie jestem. A może jednak jestem? Czy dobra mama nie może mieć gorszego dnia? Nie może krzyknąć? Płakać z bezsilności? Może!! Jasne, że może! Ba, nawet powinna. Inaczej można mieć wątpliwości, czy jest człowiekiem.

Należy przy tym pamiętać, że szczęśliwa mama, to szczęśliwe dzieci! Ja niestety czasami o tym zapominam. Pracuję nad sobą i staram się sama siebie uszczęśliwiać 😉

Moje sposoby na bycie szczęśliwą mamą:


1. Zakupy solo, choćby w Biedronce! Pamiętam moje pierwsze wyjście bez dziecka, właśnie do Biedry! Między półkami chyba latałam 😁
2. Manicure. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię mieć pomalowane paznokcie. Przede wszystkim dla mnie jest to ochrona przed obgryzaniem. Poza tym poprawia mi się nastrój, gdy mam ładne paznokcie. Kolor oczywiście też jest istotny! W zależności od "humoru", wybieram odpowiedni. Lubię czerwień, fuksję, róż i szarości. Rzadziej niebieskie, zielone. Nigdy (jeszcze) nie miałam białych ani czarnych. Jakiś specjalista pewnie mógłby zrobić analizę osobowości na podstawie wyborów koloru lakieru do paznokci 😋 No więc maluję sobie paznokcie (od ponad roku hybrydy) i jestem szczęśliwa.
3. Książki. Przeczytanie choćby kilku stron jest dla mnie wielką przyjemnością. Szczególnie, gdy lektura jest wciągająca i nie można się od niej oderwać.
4. Fb.  Wiadomo, że jest to złodziej czasu. Wiadomo, że przewija się wpisy bez końca. Mimo wszystko fajnie jest zorientować się co u kogo.
5. Instagram. Od zawsze uwielbiałam oglądać zdjęcia. Instagram to raj dla moich oczu. Choć staram się wyselekcjonować "Obserwowanych", to i tak ta liczba wciąż rośnie.
6. Wyjście z koleżanką. Na kawę, herbatę czy piwko. Ważne, żeby wyjść i się dobrze bawić. I nie dzwonić co chwila do domu, czy dzieci całe. Sprawdzania telefonu jakoś nie mogę się oduczyć, ale staram się przynajmniej ograniczyć to zerkanie 😃
7. Uczestniczenie w fajnych wydarzeniach. Co prawda nie jestem duszą towarzystwa i moje udzielanie się "w świecie" też trochę kuleje, ale co jakiś czas biorę udział w czymś ciekawym. Kilka dni temu brałam udział w wykładzie na temat właściwości olejków eterycznych (muszę wprowadzić w życie!). Wcześniej brałam udział w  warsztatach dotyczących naturalnych kosmetyków (do dziś robię pastę do mycia ciała, toniki, płukanki do włosów). Także naprawdę warto rozejrzeć się wokół i zobaczyć, co się dzieje ciekawego w naszej okolicy.
8. Wygadanie się. Gdy mi smutno, gdy mi źle, lubię się komuś wyżalić. Czasami jest to siostra na whatsapp'ie, czasami przyjaciółka przy piwie. Kiedy nie ma nikogo blisko, zapisuję swoje myśli w kalendarzu. Jak wyleję gdzieś swoje smutki, jakoś mi lepiej. Co prawda jestem osobą starającą się nie pokazywać wszystkim wokół, jaka jestem nieszczęśliwa. Gdy mam złe dni najpierw walczę z tym sama. Ale podzielenie się swoimi problemami z kimś drugim, zawsze jest dobrym pomysłem!

A jak jest u Was?

Kobieta trzymająca balony

poniedziałek, 26 listopada 2018

Podróże

Podróże to lekarstwo na wszystko! 

Bujanie w obłokach, wizualizacje marzeń. Nie ma to jak pomarzyć o podróżach.

Co jak co, ale podróże - ich planowanie od rezerwacji samolotu, szukanie noclegów, po tworzenie planu zwiedzania - to dla mnie mega przyjemność. Z odrobinką stresu, gdy zawsze szuka się, żeby było najtaniej, ale fajnie ;)

 Pakowanie
Pinterest



Co prawda moje pakowanie nigdy nie wygąda tak ładnie, jak na zdjęciu powyżej, ale nie mogę narzekać. W pakowaniu jestem minimalistką. Oczywiście pakując chłopaków staram się wziąć wszystko na każdą okoliczność, ale nie przesadzam. Pranie zawsze można zrobić w zlewie, a ja nie muszę każdego dnia paradowac w innej sukience (choć mogłabym, he he).

Nasze podróże z dziećmi zawsze wyglądają tak samo (pod względem logistycznym) : samochodem do Warszawy. Tam zostawiamy auto na płatnym parkingu. Stamtąd wiozą nas na Okęcie. Potem samolotem sruuu na wakacje. Na miejscu zazwyczaj jeszcze mamy do pokonania jakiś dystans do celu. Jeśli lecimy z biurem, nic mnie nie obchodzi. Jeśli planuję sama, to zawsze staram się ogarnąć temat, żeby wiedzieć co nas czeka, gdzie mamy się udać i jak to wszystko zrobić.

Co do kierunków naszych wypraw, to tak się składa, że jestem ciepłolubna. W związku z tym nasze podróże zawsze są w kierunku południa. Tam gdzie ciepło, gdzie słońce, tam można jechać/lecieć. Póki co były dwa wyjątki: pierwszy to Oslo - moja dziwaczna wyprawa z koleżanką z pracy, druga to Kłajpeda we trójkę z A. i S., ale taką wielką Pólnocą to Litwy nazwać nie mogę.

Nasz dotychczasowy, rodzinny "dorobek podróżniczy" to Grecja, Turcja, Czechy, Słowacja, Belgia i Francja z A., Litwa, Bułgaria z S. a ostatnio Albania z S. i S2 😀 Każda wyprawa to dużo słońca, spacerów i luzu. Tak jak lubię.

Relaks wczasy luz fajrant laba
Pinterest


sobota, 24 listopada 2018

Jak niewiele trzeba do szczęścia..

Tak niewiele trzeba do szczęścia!

(nie wiem jak to zrobiłam, ale wpis z wiosny 2017r. widnieje teraz z datą listopadową 2018r. - taki ze mnie haker!)


Już miałam doła. Serio. Wszystkiego dosyć, bo wokół zimno, szaro i ponuro. Wiosna nie chce jakoś przyjść, a obok nikt nie zarażał optymizmem. Zaczęłam drążyć temat wakacji. Już sama myśl o wyjeździe jest czymś fajnym, ale i w tej kwestii zero zrozumienia. No dół jak nic.

I wiecie co mi pomogło? Nadzieja! Ależ to brzmi, wiem wiem. Ale mąż dał mi nadzieję na wyjazd. Z boku może wyglądać na to, że jestem jakaś niezaradna życiowo, uzależniona od decyzji innych itp. Nie o to jednak chodzi. Bo oczywiście mogłabym sobie zorganizować wakacyjny wyjazd, posprawdzać bilety lotnicze, noclegi. Tylko że co mi z tego, gdy miałoby się to na tym etapie skończyć? Natomiast szczera rozmowa o naszych (jakże rożnych!) oczekiwaniach dała mi nadzieję. I to mi na razie wystarczy 😊 Jakbym dostała skrzydeł! Zaczęłam orientować się w temacie, wyszukiwać różnych opcji wyjazdu i to mi dało mnóstwo pozytywnej energii!

Zobaczymy co z tego wyjdzie. Oczywiście liczę na to, że nie na nadziei a na realizacji tych planów się skończy. Póki co, podróżuję po internetach i oczyma wyobraźni widzę siebie, a właściwie całą naszą czwórkę (bo człek w brzuchu to też człek) w tych wszystkich pięknych miejscach! Będzie dobrze!

Edit: Bylismy 3 dni na Litwie. Połąga i Kłajpeda z juniorem daje radę! Było bardzo fajnie, przed sezonem (początek czerwca 2017r.), tego mi było trzeba 😁




Sama

Właściwie od lat czuję, że jestem sama. Mimo, że od kilkunastu lat jestem w związku, od kilku jesteśmy małżeństwem. Sama.

Młoda mama, młoda żona. Młoda kobieta.

Niby nie wyglądam źle, figurę chyba teraz mam lepszą niż w liceum :P Jestem mądrzejsza, bardziej ogarnięta. Wiem czego chcę, co lubię, a czego nie - bardzo długo nie potrafiłam tego ocenić.

Wciąż jestem niezdecydowana. To bardzo utrudnia życie. Szczególnie wtedy, gdy obok nie ma nikogo, kto by doradził - nie wymusił czy wskazał - co mogłabym w tej sytuacji zrobić. Najgorsza rada: "Rób jak chcesz". To akurat słyszałam x razy. W niczym nie pomaga.

Zakompleksiona, z niską samooceną.  Nad tym akurat od lat "pracuje" A. Niby się dogadujemy, mamy dwoje dzieci, które dla mnie są najważniejsze. Ale jako kobieta jestem na dnie. Leżę i kwiczę. I wciąż czekam, że może A. się zmieni, że doceni, jaką wspaniałą ma żonę? Bo przecież jestem wspaniała! ( A przynajmniej tak sobie wmawiam 😀 )

Czasami chciałabym się cofnąć wiele lat wstecz i przeżyć swoje życie jeszcze raz, ale inaczej. Chciałabym podjąć inne decyzje.
Tylko wtedy myślę o moich chłopakach - cudownych dzieciach, serio! Pewnie jak każda matka uważam, że moje dzieci naprawdę są świetne. Co prawda dzięki nim zaczęłam przeklinać, czego nie robiłam właściwie przez całe życie. Moja cierpliwość po prostu jest już chyba na minusie. Z drugiej strony, jakbym czuła wsparcie w A., to może i cierpliwości miałabym więcej? Niestety wsparcia nie czuję, a jeśli czuję, to nie takie, jakie bym chciała. Więc zostaje sama.

Młoda - no bo 30+ to wciąż młodość! - kobieta, żona, matka. Smutna, bo sama.

samotność - Szukaj w Google

zdjęcie: https://pl.pinterest.com/pin/444167581981976821/


piątek, 23 listopada 2018

Moje szafy

Przechowywanie dobytku. 


Prawie 1,5 roku mieszkamy już tu, gdzie mieszkamy. Prawda jest taka, że z czasem coraz więcej chciałabym zmienić. Niby wszystko jest ok. Mieszkanie jest ładnie urządzone, wygodne. Ale co jakiś czas mam wrażenie, że ten nasz remont i przeprowadzka "na wariata" sprawiły, że wielu spraw nie przemyśleliśmy. Co na przykład? Szafy!!

Nasze mieszkanie to wielość szaf! I to nie byle jakich. Tylko takich wielkich, robionych na zamówienie. Dużych, pakownych i źle zagospodarowanych! Zeby odpowiednio je zaadaptować, to  większość w połowie byłaby pusta! Po co nam te szafy? Nie wiem. Ze też nikt nam ich nie odradził, gdy jeszcze były w fazie projektu (tego robionego na moim kolanie😉). No nic. Mamy szafy, nie mamy w korytarzu siedziska, dziecięcych mebelków w pokoju chłopaków, komody w sypialni. Mamy SZAFY 😝




Co, gdzie trzymamy? Większość to kwestia przypadku. Serio. Dopiero teraz zaczynam myśleć (jeszcze nie robić) o przeorganizowaniu naszych szaf. Wcześniej pakowaliśmy nasz dobytek w kolejności powstawania miejsc do przechowywania i konieczności wciśnięcia gdzieś naszych rzeczy. Oczywiście kurtki i buty trafiły do szafy w korytarzu, a garnki do szafek kuchennych. Ale już np. koce trafiły do szafy w pokoju chłopaków. Czemu? Nie wiem. Stary kinkiet leży w szufladzie pod telewizorem. Takich perełek znajdzie się u nas dużo. Czas się za to zabrać!

Ku przestrodze napiszę więc tylko, żeby dwa razy się zastanowić przy planowaniu rozmieszczenia szaf. Teraz wolałabym nie mieć tych mebli i życie pokazałoby, czego potrzebujemy, gdzie i jakich rozmiarów! 


czwartek, 22 listopada 2018

Urządzanie mieszkania C.D.

Czas opisać kolejne pomieszczenia.

Korytarz. Tu miały być duże szafy i siedzisko. Żeby buty wygodnie założyć. Ewentualnie odpocząć. Oczywiście marzyły mi się fajne fotele z małym stolikiem u boku, albo jakaś ławeczka. Gdy zobaczyłam wnękę w szafie, powiedziałam "To jest to".




 Źródło: Pinterest

Życie znowu zmodyfikowało moje plany. Stolarz (ten sam, co robił kuchnię) odradził mojemu A. takie siedzisko w szafie, tłumacząc zabraniem mnóstwa miejsca na przechowywanie. Jako że mnie tam nie było, a do A. argument ten trafił, zaakceptował nowy plan, z zabudowaną w szafach całą ścianą. Ech. No i teraz mam dużo szaf (bardzo ładnych i pojemnych swoją drogą), ale miejsca na cokolwiek do siedzenia brak. Więc buty dla dzieci zakładamy, gdy te siedzą na podłodze :( Gres na podłodze taki sam jak w kuchni (przypominający szare panele), kupione w Castorama, dwa kinkiety, srebrne, kupione w Leroy Merlin.
Po ponad roku od przeprowadzki mogę stwierdzić, że brak siedziska w korytarzu, to jedne z większych błędów w urządzaniu tego mieszkania. Szczególnie z dwójką dzieci! Już nawet orientowałam się (a raczej A.) jak to przebudować. Rozwiązanie jest niestety tylko jedno: rozwalić "starą" szafę i zbudować od zera nową, z siedziskiem. Robiona na wymiar wiadomo, że nie będzie tania. Ech. No i kolejny projekt odłożony na przyszłość.