poniedziałek, 30 października 2017

Prezenty na Mikołajki lub pod choinkę. Cz. 2 - książki


Druga część książkowych propozycji.



Kto by pomyślał, że kolejną część listy dodam prawie po roku 😜 Nawet ja tego nie przewidziałam, he he. Takie życie 😀 

Żeby nie przedłużać, dodaję kilka tytułów, które u nas się sprawdziły.

Pierwsza propozycja to klasyka. Wierszyki znane i lubiane. U nas młody lubi, gdy je mu czytam, Niektóre też częściowo umie na pamięć😊 Brzechwa Dzieciom:

Nasz kolejny hit to seria Mały chłopiec. Mamy kilka tytułów, wszystkich nawet nie planuję kupować. Ale te, które są w naszym domu, chętnie są czytane i oglądane.

Księga bajek polskich to prawdę mówiąc źródło wiedzy także mojej. Nie znałam, lub nie pamiętałam niektórych historii, a czytając je dzieciom, samemu można się dokształcić :) "Wars i Sawa", "Złota kaczka", "Waligóra i Wyrwidąb" czy "Szewczyk Dratewka" to tylko niektóre z nich. My mamy akurat taką wersję. Jednak w księgarniach jest mnóstwo podobnych tytułów i wydań, które moim zdaniem warto mieć w swojej biblioteczce.



Skoro to mają być propozycje świąteczne, to i książeczka świąteczna nie zaszkodzi :) My mamy dwie podobne i obie są lubiane przez młodego czytelnika. Radosne święta to krótka historyjka, ale posiada także ilustracje pełne szczegółów, które synek chętnie wyszukuje  przy okazji lektury.




piątek, 27 października 2017

Przeprowadzka

Zmiany, zmiany zmiany.


W czasie, gdy choroby atakowały mnie z każdej strony, zintensyfikowaliśmy (no dobra, ja zintensyfikowałam - ale słowo!) poszukiwania nowego mieszkania. Poprzednie było ok, ale miało kilka sporych minusów. 

Po pierwsze było niewielkie: 32m2. Dla dwójki było git, dla trójki mogło być, choć powoli robiło się ciasnawo. Czwarty członek rodziny w drodze przesądził, że czas na większe lokum. 
Drugim minusem, równie dużym, było 4 piętro bez windy. Niby nic strasznego, ale junior ostatnio wciąż chciał być wnoszony na górę, mi rósł brzuch, a sił brakowało. Z racji tego, że to ja częściej odbierałam go ze żłobka, a więc razem wracaliśmy do domu, takich sytuacji było sporo. Zdecydowanie było mi ciężko. 
Trzeci minus, taki na deser, to potrzeba odświeżenia pokoi i remont łazienki. Wydatki spore, a perspektywy zostania w tym mieszkaniu na lata bliskie zeru. Czas na zmiany. 
Mieszkań, jakich szukałam, na rynku było bardzo mało. A jak były, to ceny w ogóle mi się nie podobały. Wymagań wielkich nie miałam: osiedle bez zmian, niskie piętro (max 2) i 3 pokoje. No i atrakcyjna cena 😉 Po kilku perypetiach, m.in. spóźnieniem się o kilka h z ofertą kupna, udało nam się kupić inne, fajne mieszkanko. Tyle że do generalnego remontu. Ups.

Na szczęście mój A. to zdolna bestia i z pomocą znajomych w rekordowym czasie 2,5 miesiąca (!!!) udało nam się wprowadzić! Oczywiście wszystko kosztem przemęczenia A. (wziął trochę urlopu, a potem robił wszystko po pracy; do domu wracał czasami o północy 😐), rozplanowanie mieszkania - co gdzie ma stać, gdzie co zabudować, gdzie poprowadzić gniazdka. Wiele innych ważnych spraw było często nieprzemyślanych albo źle przemyślanych (np. za mało gniazdek w kuchni), niektóre rzeczy robiliśmy za szybko, bo czas nas gonił (sprzedaliśmy poprzednie mieszkanie i mieliśmy ograniczony czas na mieszkanie w starej chacie). Oj, dużo mogłabym wymienić, co zrobiliśmy źle, czego nie przemyśleliśmy, co byśmy zmienili (np. układ łazienki). Ale co tam! Jest jak jest. Mało tego: jest fajnie!! Naprawdę mi się podoba. Naszemu mieszkaniu daleko od katalogowych biało-szarych stylówek (no dobra, kuchnia taka jest 😜 ), glamour, i ogólnie ą ę. Jest takie normalne. Przytulne, mimo że ogólnie jest urządzone w chłodnych kolorach. Takie nasze. Bo oprócz goniącego czasu, ograniczał nas też budżet. Więc mamy to, na co nas stać. Dosłownie 😊

Dla przykładu. Jedna ze ścian. W tracie remontu (bo już bez tapety) i teraz.

A tak wyglądał i wygląda wc 😉

czwartek, 26 października 2017

Mój blogowy come back

Nie było mnie tu długo, ale wróciłam!



Czas jakoś szybko zleciał! Zdążyłam jeszcze milion razy być chora (pobiłam chyba życiowy rekord i wyczerpałam limit chorób na przyszłe dziesięciolecia - oby!) , kupić mieszkanie, wyremontować mieszkanie, przeprowadzić się, pojechać na szybkie wakacje i urodzić drugiego synka😀 Taka to pożyje😊

O tym wszystkim, ale trochę bardziej szczegółowo napiszę wkrótce.


Takie moje wrzosy zza szyby 😜 Nędza, wiem, ale taką mam rękę do kwiatów. Życie.

wtorek, 3 stycznia 2017

Tanecznym krokiem z Nowym Rokiem!

Długo chorowałam. Na szczęście do Sylwestra wydobrzałam na tyle, że przetańczyłam całą noc i bawiłam się wyśmienicie! Tego mi było trzeba, po długiej przerwie bycia mamą na pełny etat! W Nowy Rok weszłam tanecznym krokiem, z mężem u boku - szczęśliwi i zadowoleni. Oby cały 2017 rok był taki! Czego wszystkim również życzę 😙

Odsypiałam następnego dnia na tysiąc rat, bowiem syn nie wiedział o zerwanej nocce rodziców. To nic 😍



poniedziałek, 19 grudnia 2016

Za chwilę święta, a ja chora

Już miało być tylko lepiej. 

Niestety teraz dopadło mnie choróbsko. Z nosa cieknie, łeb jak sklep.. ech. Od jutra do świąt planuję siedzieć w domu! Muszę być zdrowa!!

Poza tym myślałam, że w tym roku będzie inaczej. Ze wcześniej wszystko kupię i z miną chochlika będę wyczekiwała świąt. A tu klops. Znowu część prezentów będę kupowała na ostatnią chwilę. O ile kilka rzeczy to tylko formalność - wejść do sklepu, kupić i wyjść, tak jeszcze dla niektórych wciąż nie wiem co kupić!! Na szczęście jestem dobrej myśli. Dam radę. Muszę tylko spokojnie usiąść i pomyśleć, z czego Obdarowywany by się ucieszył najbardziej. Prościzna 😋 

Może chociaż zdążę wszystko ładnie zapakować? Jeśli nie, jak co roku, wykorzystam zalegające torebki prezentowe, zbierane po każdych świętach czy urodzinach.


poniedziałek, 28 listopada 2016

Szaro i ponuro

Za oknem już się ściemnia, choć nie ma jeszcze godziny 16! Zimno, szaro i ponuro. Dziś spadł śnieg, ale jakoś niewiele pomógł w nastroju. Ba, nawet trochę go jeszcze popsuł, bo moje dzisiejsze wyjście w butach na obcasach jest nieporozumieniem. Tak ślisko.

Po czasie jakiejś euforii i wielkiego zapału w poszukiwaniu prezentów, planowania itp. nagle wszystko mnie jakoś przybiło. Może nie zachowałam odpowiedniej proporcji w uniesieniu i zamiast cieszyć się trochę, ja wykorzystałam zapas uciechy na zaś? Sama nie wiem.

Tak czy siak dzisiejszy poniedziałek nie jest taki fajny jak poprzedni cały tydzień albo dwa. Muszę się jakoś ogarnąć, bo szkoda życia na smutki, doły i narzekanie. Żeby więc nie narzekać idę robić listę zakupów spożywczych, bo w lodówce mam dużo światła. Na listę oczywiście nie wpiszę słodkości. To rzecz oczywista, że znajdą się w koszyku 😊

Następny wpis będzie bardziej optymistyczny. Obiecuję. Sobie 😉



P.S. Miało być już tylko lepiej, a wcale tak nie było. Odbierając młodego ze żłobka myślałam, że porwie mnie ten mroźny wiatr. Junior za to nic nie robił sobie z lodu na chodniku i jak nigdy biegł niczym mała wyścigowka - dobrze, że chociaż w kierunku domu! Za to ja ledwo nie połamałam sobie nóg! Ach te obcasy. Szczegół. Po pracy mąż wrócił też nie w sosie, ale to pikuś. Najgorsze zakończenie dnia to wybicie/wykruszenie kawałka zęba mego dziecia!! Miałam go w zasięgu ręki, ja siedziałam na wannie a on się opierał o moje nogi, rączkami podciągnął się na zlew. Nagle chyba stracił równowagę i zęby zostały w zlewie!!  Na szczęscie tylko kawałeczek jedynki, ale słyszałam jak ten okruch wpada do zlewu! Co za przeżycie! Działo się wszystko tak szybko, że nie zareagowałam na czas 😟 Młody chyba bardziej się przestraszył samego uderzenia niż wyszczerbienia ząbka, bo mówił "ał nie". Tak czy siak popłakałam sobie nad moim losem, nad straconym kawałkiem uzębienia, nad nieodwracalnością tej sytuacji i moją bezsilnością. Nie tak miało być!!

czwartek, 17 listopada 2016

Prezenty na Mikołajki czy pod choinkę? cz. 1 - książki

Święta zbliżają się wielkimi krokami, po drodze są jeszcze Mikołajki. Czas najwyższy pomyśleć o prezentach dla najmłodszych! Z racji tego, że jestem fanką książek, zaprezentuję kilka fajnych tytułów, które każde dziecko powinno mieć w swojej biblioteczce ☺

Zacznę od najmłodszych czytelników. Pierwsza propozycja to kartonowa czarno-biała książeczka z obrazkami z serii Oczami maluszka. Jak wiadomo, noworodek widzi, i to niezbyt wyraźnie, to, co znajduje się w odległości 20-30 cm od jego twarzy. Świat widziany oczami takiego maluszka jest dwuwymiarowy, bez głębi. Niemowlęta lubią proste wzory, wyraźnie zaznaczone kontury, większe rozmiary i co najważniejsze - czarno-białą kolorystykę. Mój junior miał z tej serii jeszcze wersję harmonijkową. Jedną i drugą chętnie "czytał". Polecam! Cena ok. 15zł






















Kolejna propozycja, to już trochę wyższy level, bo w kolorze. Natomiast zasada jest podobna, duże obrazki, wyraziste barwy + podpis zwierzątka i wydawane przez niego dźwięki. Z tej serii jest całe mnóstwo tytułów. OnoMaTo, czyli zabawa dźwiękami, jest oprócz tytułu, który mamy (zwierzęta dzikie), także o instrumentach muzycznych, zwierzętach wiejskich, hałaśliwych przedmiotach i innych. Warto się zaopatrzyć, choćby ze względu na bardzo niską cenę (ok. 3zł).




Jest tam kto? to szwedzki bestseller dla jedno-i dwulatków. Co kryje się za białymi, niebieskimi i żółtymi drzwiami? Aby się przekonać, trzeba koniecznie w nie zapukać! Rytmicznie powtarzające się obrazy i słowa, przejrzyste kolory i formy idealne dla najmłodszych czytelników. Jeśli Wasze dziecko zachwyci się tym tytułem, to warto sięgnąć po inne pozycje tej autorki. "Gdzie idziemy?", "Wymyśl coś!" czy "A dlaczego?".
Cena ok. 20zł




Światowy hit nad hitami. Bardzo głodna gąsienica to najbardziej znana książka Erica Carle, która do dziś została przetłumaczona na 62 języki! Uwierzcie mi, tę pozycję trzeba mieć! Żarłoczna, zielona gąsienica przemierza świat w poszukiwaniu smacznych kąsków. Podjada listki i owoce, ale nie gardzi również ciastkiem czy kiszonym ogórkiem. Dziecko w każdym wieku chętnie sięgnie po tę pozycję! Przekonajcie się sami 😊 Cena ok. 25zł



Małpka jest głodna. Pokaż paluszkiem! wyd. Wilga. W opisach zachwyciła mnie ta podróż paluszkiem właśnie po wytyczonych ścieżkach, otwieranie okienek i te kolory. Z tym, że te kolory, wielość zwierząt, roślin chyba przeraziła mojego malucha. A może to nie jego typ? Jeśli Twoje dziecko nie ma problemu z książkami, w których dużo się dzieje i jest bardzo kolorowo, to Małpka musi trafić do Waszej biblioteczki! Cena od 10zł



Ulica Czereśniowa. To już naprawdę must have!! My mamy Jesień na ulicy czereśniowej oraz Wiosnę na ulicy Czereśniowej. Jak się łatwo domyślić, jest jeszcze Lato i Zima, oraz Noc na ulicy Czereśniowej. My poprzestaniemy na tych dwóch, bowiem choć książki są świetne i baaardzo często "czytane" od baardzo dawna (a dzieć ma niespełna 2 lata), to jestem zdania, że trzeba wyszukiwać wciąż czegoś nowego do naszej biblioteczki. Ta seria jest naprawdę super, duże kartonowe kartki, brak słowa pisanego, za to moc szczegółów i mnóstwo inspiracji do opowiadania historyjek. Polecam!! Cena ok. 25zł




Na koniec Kicia Kocia Anity Głowińskiej. Proste historyjki, które mój junior bardzo lubi! Póki co mamy trzy książeczki: Kicia kocia na traktorze, Kicia kocia poznaje strażaka i Kicia Kocia sprząta. Z tej serii jest chyba 25 tytułów, więc jest w czym wybierać. Książeczki chętnie wertowane przez 1,5 roczniaka i 4,5 latka. Cena ok. 5zł.