Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 października 2017

Przeprowadzka

Zmiany, zmiany zmiany.


W czasie, gdy choroby atakowały mnie z każdej strony, zintensyfikowaliśmy (no dobra, ja zintensyfikowałam - ale słowo!) poszukiwania nowego mieszkania. Poprzednie było ok, ale miało kilka sporych minusów. 

Po pierwsze było niewielkie: 32m2. Dla dwójki było git, dla trójki mogło być, choć powoli robiło się ciasnawo. Czwarty członek rodziny w drodze przesądził, że czas na większe lokum. 
Drugim minusem, równie dużym, było 4 piętro bez windy. Niby nic strasznego, ale junior ostatnio wciąż chciał być wnoszony na górę, mi rósł brzuch, a sił brakowało. Z racji tego, że to ja częściej odbierałam go ze żłobka, a więc razem wracaliśmy do domu, takich sytuacji było sporo. Zdecydowanie było mi ciężko. 
Trzeci minus, taki na deser, to potrzeba odświeżenia pokoi i remont łazienki. Wydatki spore, a perspektywy zostania w tym mieszkaniu na lata bliskie zeru. Czas na zmiany. 
Mieszkań, jakich szukałam, na rynku było bardzo mało. A jak były, to ceny w ogóle mi się nie podobały. Wymagań wielkich nie miałam: osiedle bez zmian, niskie piętro (max 2) i 3 pokoje. No i atrakcyjna cena 😉 Po kilku perypetiach, m.in. spóźnieniem się o kilka h z ofertą kupna, udało nam się kupić inne, fajne mieszkanko. Tyle że do generalnego remontu. Ups.

Na szczęście mój A. to zdolna bestia i z pomocą znajomych w rekordowym czasie 2,5 miesiąca (!!!) udało nam się wprowadzić! Oczywiście wszystko kosztem przemęczenia A. (wziął trochę urlopu, a potem robił wszystko po pracy; do domu wracał czasami o północy 😐), rozplanowanie mieszkania - co gdzie ma stać, gdzie co zabudować, gdzie poprowadzić gniazdka. Wiele innych ważnych spraw było często nieprzemyślanych albo źle przemyślanych (np. za mało gniazdek w kuchni), niektóre rzeczy robiliśmy za szybko, bo czas nas gonił (sprzedaliśmy poprzednie mieszkanie i mieliśmy ograniczony czas na mieszkanie w starej chacie). Oj, dużo mogłabym wymienić, co zrobiliśmy źle, czego nie przemyśleliśmy, co byśmy zmienili (np. układ łazienki). Ale co tam! Jest jak jest. Mało tego: jest fajnie!! Naprawdę mi się podoba. Naszemu mieszkaniu daleko od katalogowych biało-szarych stylówek (no dobra, kuchnia taka jest 😜 ), glamour, i ogólnie ą ę. Jest takie normalne. Przytulne, mimo że ogólnie jest urządzone w chłodnych kolorach. Takie nasze. Bo oprócz goniącego czasu, ograniczał nas też budżet. Więc mamy to, na co nas stać. Dosłownie 😊

Dla przykładu. Jedna ze ścian. W tracie remontu (bo już bez tapety) i teraz.

A tak wyglądał i wygląda wc 😉