Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezent. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezent. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Bruksela

Brukselę trzeba zobaczyć


Odwiedziny w Brukseli od dawna były na liście marzeń. Po pierwsze trzeba stawiać sobie realne cele, a wiedziałam, że do Brukseli prędzej czy później trafię. W końcu to nie koniec świata. Po drugie zależało mi na tym, by A. trochę przypomniał sobie miasto, w którym zarobił swoje pierwsze poważne pieniądze, za które później m.in. kupił pierścionek zaręczynowy 😉 Po trzecie bilety do Brukseli były akurat śmiesznie tanie, więc trzeba było skorzystać z okazji.

Plan wyjazdu się zmieniał, by w końcu przybrać postać wyjazdu łączonego Belgia-Francja. Paryż na liście marzeń był dużo wyżej, ale bilety były drogie. Belgia wyszła przy okazji. Tanie bilety, blisko do Paryża. Towarzystwo? Rodzice! To będzie ich prezent pod choinkę, siostra się dorzuci do kosztów biletów. Pomogła tez ogarnąć temat TGV z Brukseli do Paryża - kolejna atrakcja wyjazdu! Plan wycieczki ogarnięty. Prezent wręczony na święta, wyjazd w lutym. 

Cena biletów do i z Brukseli Charleroi była ok. 40zł/os. w jedną stronę. 

Połączenie między lotniskiem Charleroi a miastem Bruksela znalazłam na  http://www.brussels-city-shuttle.com/en#/ Płaciliśmy 10E/os. w jedną stronę. 

Hotel Astrid Centre Hotel znalazłam na onhotels.com. Była to wtedy najkorzystniejsza oferta. Położenie też nam odpowiadało - mogliśmy z dworca, na który przyjechaliśmy z lotniska, przejść pieszo, jakieś 20 min do hotelu. Płaciliśmy ok. 40E za noc, za pokój dwuosobowy. Bez wyżywienia.  W sumie spędziliśmy tam 3 noce: 27-28.02. oraz 2-4.03., czyli rozpoczęliśmy i zakończyliśmy tam naszą wycieczkę. Standard hotelu nam odpowiadał, wszyscy byli zadowoleni. 

Prowiant częściowo był polski, w końcu co to za wycieczka bez polskiego pasztetu w plecaku? Coś tam jeszcze dokupowaliśmy w sklepach na miejscu. Nawadnialiśmy się również miejscowymi trunkami. 

Pierwszy dzień w większości minął nam na drogę. O godz.11:10 mieliśmy lot do Belgii, po 13 planowany przylot. Potem transfer z lotniska do centrum miasta, po krótkiej naradzie spacer do hotelu. Na miejscu odświeżenie się, posiłek i wyjście na zorientowanie się w terenie. Delektowanie się europejskim klimatem, podziwianie "czekoladowych" sklepowych witryn było w planie. Następnie powrót do hotelu i wspólna kolacja z lokalnym piwkiem.

Kolejnego dnia po godz. 9 mieliśmy TGV do Paryża. Za bilet w jedną stronę za osobę płaciliśmy 29E.  Podróż szybką koleją robi wrażenie. Pierwszy raz w życiu jechaliśmy pociągiem z prędkością 300km/h. Opis pobytu w Paryżu będzie w oddzielnym wpisie. Tam spędziliśmy 2,5 dnia.

Z Paryża do Brukseli wróciliśmy takim samym środkiem transportu (TGV). Drogę do hotelu już znaliśmy. Na miejscu zostawiliśmy bagaże, odświeżyliśmy się i czas na zwiedzanie. 

W planach był przejazd do centrum stolicy Belgii, a tam zobaczenie:
  • Wielkiego Placu i ratusza (Hotel de Ville) - robią wrażenie!
  • przywitanie się z najsławniejszym mieszkańcem Brukseli - Manneken'em Pis'em, czyli dosł. siusiającym chłopcem
  • obiad z krewetkami na przystawkę, mulami jako danie główne i czekoladowym deserem - hmm.. plany planami, życie trochę to skorygowało

Kolejny dzień, znowu zwiedzanie. Zależało mi, żeby zobaczyć jak najwięcej, a przy tym nie zamęczyć rodziców. Tato miał niedawno skręconą kostkę, więc długie łażenie męczyło go. Przygotowałam spis miejsc, które możemy odwiedzić (do wyboru):

  • Dom Króla z XIX wieku, w którym obecnie znajduje się Muzeum Miejskie, 
  • Pasaż św. Huberta z 1847r. ze sklepami, galeriami, kafejkami i restauracjami, 
  • Pałac Królewski z XIX wieku, 
  • Pałac Narodów -  siedziba parlamentu, 
  • Park Brukselski z XVIII wieku, Katedra św. Michała i św. Guduli z XII-XVI w. słynący z pięknych witraży, 
  • Kościół Notre-Dame du Sablon (w celu porównania z paryskim Notre Dame), 
  •  Anatomium – 103 metrowej wysokości model kryształu żelaza 
  • np. metrem  (linie 1a, 1b) w kierunku eurokratycznych siedzib: imponujący jest budynek Parlamentu Europejskiego schowany za starym dworcem, postrach może budzić siedziba Komisji Europejskiej, kontrowersyjne bywają budynki poszczególnych Dyrekcji czy międzynarodowych instytucji, których tu więcej niż w Zakopanem prawdziwych górali 
  •  Jeanneke Pis - siusiająca dziewczynka
Część z tych atrakcji zobaczyliśmy, inne sobie odpuściliśmy. Załapaliśmy się tez na pchli targ, jednak nikt z nas niczego nie kupił. W dalsze części miasta jeździliśmy metrem. A. był naszym przewodnikiem.

Po kolacji pakowanie, wieczorny spacer i ostatnie łyki belgijskiego piwa zagryzane czekoladowymi pralinkami. 

Następny dzień to czas powrotu do domu. Co zobaczyliśmy, to nasze. Czas minął bardzo szybko, mamy co wspominać. I to się liczy. 

Wszystkim polecam takie wyjazdy. Nie jest to wielki wydatek, przy dobrych chęciach, dzięki uporowi i determinacji można znaleźć naprawdę super okazje. W tym przypadku ważny był też termin. Przełom lutego i marca to czas poza sezonem. 

Jeśli nie zależy Wam na wylegiwaniu się w słońcu, a macie możliwość kilkudniowego wyjazdu zimą czy wiosną, jedźcie na taką wycieczkę! Nie musi to być Bruksela czy Paryż, może to być Berlin, Wilno czy Praga. Może być inne polskie miasto (to też planuję wprowadzić w życie): Wrocław, Toruń czy Poznań - jest wiele pięknych miejsc na świecie i w kraju!

Wszystko zależy od nas. Bo chcieć, to móc!!













wtorek, 18 grudnia 2018

Miś na wózku

Kilka dni temu miałam przyjemność uczestniczenia w Szkoleniu świadomościowym o niepełnosprawności organizowanym przez Fundację Instytut Rozwoju Regionalnego (http://firr.org.pl/). Bardzo dużo praktycznych informacji, jak mamy się zachowywać, jak reagować, a czego nie robić w kontakcie z osobą niepełnosprawną (głuchą, niewidomą, z zaburzeniami psychicznymi itp.). Uważam, że takie szkolenie powinien przejść każdy.

Jakie było moje zdziwienie, gdy po kilku dniach trafiłam na artykuł o Fabryce Lalek (Fabryka Lalek). i jej twórczyni, Kludii Ciastoń. Czemu zdziwienie? Bo tematyka niepełnosprawności do mnie wróciła, i to jak szybko! 
Otóż Klaudia tworzy lalki z ułomnościami. Miś na wózku inwalidzkim był pierwszą lalką stworzoną na indywidualne zamówienie. Po nim były kolejne. Lalka z protezą nogi, z chodzikiem i z szynami na nóżkach. Znaki charakterystyczne lalek z Fabryki to smukłe ciałka, duże okulary i nieproporcjonalnie duża główka.  Nie ma mowy o masowych zamówieniach. Każda lalka musi być wyjątkowa. W sytuacji dzieci z niepełnosprawnością ta indywidualizacja ma dodatkowy walor -  w sklepie takich nie ma. Dzieci utożsamiają się z lalkami, każda jest tworzona po uprzednim wywiadzie "środowiskowym", najczęściej z rodziami. Każdy musi być zadowolony. A szczęście dziecka w tym przypadku jest szczególnie ważne. Świetna inicjatywa, wielkie brawa!!

Poniżej filmik z lalką, od której wszystko się zaczęło. Warto podkreślić, że zabawki te tworzone są z recyklingu: ciałka to najczęściej misie kupione w second handach, ubranka też są z odzysku. Pozostałe "akcesoria" również dostają drugie życie. Tym bardziej czapki z głów!


sobota, 15 grudnia 2018

Książki na święta

Prezenty. Co roku staram się wcześniej za to zabrać. I co roku średnio mi to wychodzi. Nawet gdy większość kupię wcześniej, to zawsze znajdzie się coś do dokupienia w ostatniej chwili. 

W tym roku też część prezentów już czeka na przekazanie. Ale oczywiście nie wszystkie. Mało tego! Zupełnie nie pomyślałam o sobie!! Skandal 😝 Dlatego ten wpis będzie o propozycjach książkowych, jakie mogą być świetnym prezentem na święta (wg mnie i dla mnie).

Książki


Moja lista książek do przeczytania długa, niepełna, dawno nie aktualizowana.

Poniżej tylko kilka przykładów tytułów, które mogłabym dostać (może jeszcze coś z tego sobie zamówię?). Od dłuższego czasu wszystkie książki zamawiam na stronie www.nieprzeczytane.pl



Anna Kamińska, Wanda
Z górami mam niewiele wspólnego. Jednak po przeczytaniu "Długiego filmu o miłości" Badera, po wydarzeniach pod Nanga Parbat i akcji ratunkowej E. Revol i T. Mackiewicza (i ponownej lekturze Badera), po przeczytaniu "Kukuczki" Dariusza Kortko (do zamówienia tu - bardzo dobrze się czytało), znowu powrócił do mnie temat gór. Pozycja o Wandzie Rutkiewicz na listę "do przeczytania" pojawiła się niemal automatycznie. Dodatkowo autorkę - Annę Kamińską znam z innych tytułów i wszystkie bardzo dobrze mi się czytało. Także "Wandę" przeczytam na bank!
 Tu książka do zamówienia.



Marta Abramowicz, Zakonnice odchodzą po cichu
Ciekawy temat. Tytuł często źle odczytywany 😜 Książkę można zamówić tu.




Heather Morris, Tatuażysta z Auschwitz


O Auschwitz powstało wiele książek. Każda ciekawa, przeczytałam ich zaledwie ułamek. Ten tytuł jednak polecało mi już kilka osób, przeczytałam o nim pozytywne recenzje. Chciałabym się przekonać, czy po lekturze dołączę do grona "pochlebców". Do kupienia tu.



Anna Bikont, Sendlerowa w ukryciu

Jeśli już tematyka wojenna, to jeszcze książka A. Bikont. Ponownie nazwisko autorki dobrze mi znane, dlatego spodziewam się dobrej lektury. Do kupienia tu.


Joanna Kuciel-Frydryszak, Służące do wszystkiego

Zawsze interesowały mnie tematy podziałów klasowych (zawsze utożsamiałam się z tymi najniżej). Jestem ciekawa tej książki. Do kupienia tu.





Marta Madejska, Aleja włókniarek

Wydawnictwo Czarne specjalizuje się w świetnych reportażach. Tu ciekawa tematyka, myślę, że ciekawe ujęcie. Dlaczego kobiety chciały iść do fabryk? Bo na wsi było jeszcze gorzej. Albo na ulicy w rękach stręczycieli.  W XIX wieku robotnice harowały dla fabrykanta, w XX - dla Polski Ludowej. Zmieniły się ustrój i system motywacji, ale zasuwać trzeba było tak samo. Trzeba o tym przeczytać. Do kupienia tu





I ostatnia propozycja. Niemal obowiązkowa po ostatnich wakacjach w Albanii 😀😍
Małgorzata Rejmer, Błoto słodsze niż miód. Do kupienia tu.






Miłej lektury! 😉 A może już coś z tego zestawu czytaliście? Albo możecie polecić inny, warty przeczytania tytuł?

czwartek, 6 grudnia 2018

Kosmetyki DIY

Pasta do mycia ciała, którą zrobimy w 5 minut!


Brzmi niewiarygodnie? A jednak! W dodatku będzie bardzo eko i tanio!

Wystarczy mąkę ziemniaczaną połączyć z olejem (kokosowym, lnianym, oliwą z oliwek, co komu pasuje). Następnie wymiętolić składniki ręką, w jakiejś niewielkiej miseczce (tzn. w zależności od ilości dodanej mąki). Po chwili najprostsza, nawilżająco-wygładzająca pasta do mycia gotowa! Można dodać kilka kropelek ulubionego olejku eterycznego, lub zrobić mix ulubionych zapachów.  Ja dodaję mieszankę: mięta, magnolia, kora cynamonu, białe piżmo. Czasami dodaję coś jeszcze, czasami ograniczam się do dwóch zapachów. Zależy od humoru.

Jeśli chcemy, by pasta do mycia miała właściwości peelingu, można dodać do niej np. suszonego rumianku! Taki susz można kupić w każdym sklepie zielarskim, w niektórych aptekach i przez internet. Właściwości nieco złuszczające ma też mąka ryżowa. Taka kupiona w sklepie spożywczym. Ja zawsze dodaję choć trochę. Nie za dużo, bo tą pastą myję też dzieci, a im akurat peelingować nic nie trzeba 😉

Inny peeling? Fusy z kawy "zalewajki".  Nie wierzyłam w moc kawowych fusów, dopóki sama ich nie użyłam! Umyłam nimi ręce, taką szorstką breją. Spłukałam. Na koniec nakremowałam ręce i dłonie jak po najlepszym zabiegu SPA! Naprawdę polecam!


Z okazji dzisiejszych Mikołajek taką pastę możemy zrobić komuś w prezencie! Pięknie pachnie, ma fajne właściwości. Wystarczy przełożyć do pudełeczka (np. po kremie), przewiązać wstążką i świetny mikołajkowy upominek gotowy!